~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znalazłem się na scenie. Nie
wiedziałem gdzie ani skąd się tu wzięłem. Stałem jak kamienny
głaz. Rozejżałem się dookoła co to za mniejsce. Nie
przypominałem sobie gdzie to jest. Widziałem pełno ludzi
usmiechających się do mnie, niektórzy podchodzili i życzyli mi
powodzenia. Nie wiedziałem o co chodzi. Zblizyłem się do
szafirowej kurtyny. Wyjżałem jednym okiem na salę. Na widowni
siedziało z 50tyś osób z czego większość to osoby dorosłe.
Spojżałem na prowadzącego. Był ubrany w czarny smoking i czarne,
lśniące pantofle. Nie chciałem tak wyglądać. Poczyłem jak któś
mnie stuka w ramię. Odwróciłem się a za mną stał jakiś facet
który kazał mi się przebrać w koszulę w kratę, czarne spodnie i
pantofle. Nie wiedziałem co robić stałem i patrzyłem się na
niego a ten podszedł mnie od tyłu i pchnął w strone
przymierzalni. No cóż ubrałem się i wyszłem Natknęłem się na
pewną kobiete i zapytałem co ja tu robię, ale ona mi powiedziała,
żebym się nie wygłupiał i mam się przygotowywać do występu.
Ale jakiego? Rozglądając się dookoła sali chcałem znaleźć
jakieś fskazówki gdzie mogłem się domyślić co ja tu robię.
Cały czas wsłuchwałem się w słowa mężczyzny który stał teraz
na scenie i rozbawiał publiczność. Nie mał z byt dobrych żartów.
Podeszłem znów dokurtyny i w tym momencie zaczął kogoś
wywoływać.
-A teraz przed państwem w utworze
"I wanna hold you're Hands" zespołu The Beatels wystąpi
przed państwem na scenie brodwayowskiej Carlos Pena!! - Po tych
słowach poczułem jak serce mi staneło. Ja miałem tu wystąpić?
No fakt to było moje marzenie od lat. Ale ja nawet tej piosenki nie
znam dobrze na pamięć. Publiczność czekała, az wyjdę ale ja
stałem i nie moglem się poruszyć. Scenarzysta zażądał aby
puścili musyke i tak zrobili. Musiałem teraz wyjść. Powoli,
ostrozym i chwieljnym krokiem wyszedłem na scene i zacząłem
spiewać. Po krótkim casie już zacząłem śpiewać pewnie i nawet
usłyszałem mnóstwo oklasków oczekiwali bisów. Byłem dumny z
siebie.
-Panie Pena Halo Panie Pena! -
Usłyszałem jakieś alenie dochodziły z tąd. Wszystko zaczęło
mi się rozmywać cała moja jaźń. Nie hciałem z tamtąd odchodzić
krzyczałem jak opetany. Wstałem tak szybko, ze aż pewien doktor
odskoczył.
- Co co ja tutaj robie gdzie ja
jestem? - Wypłynęly mi te słowa zanim zdążyłem się otrząsnąć.
- W szpitalu. Spał pan tutaj z
przyjaciółmi całą noc. - Zaczeło mi sie przypominać, kurcze to
byl tylko cudowny i niezamierzony sen który sobie wymysliłem.
- A właśnie co z Kendallem panie
doktorze już po operacji? - Ujżałem w jego oczach smutek
- Nie jeszcze trwa operacja. Pana
przyjaciel ma bardzo dużą ranę. Nóż o mało co nie przebił go
na wylot. Ale niestety uszkodził pare organów. Lekarze robiął
wszystko na co ich stać aby przezył. Jest n w bardzo cięzkim
stanie.
- Tak rozumiem poczekam tu zanim się
kumple obudzą i zaczekamy aż operacja się skończy. - Doktor
Prise odszedl.Wpatrywałem się wniego, kjak odchodzi coraz dale.
Moje oczy powoli napełaniły się smutno-gorzkimi łzami rozpaczy.
Dlaczego akurat Jemu musiało się to zdażyć. Dlaczego tonie byłem
ja? Ciągle miałem przed sobą to pytanie. Siedziałem tak na
korytarzu, modląc się z całego serca aby wyszedł z tego cało.
Viktoria przytuliła się do mnie mocno podczas snu. Spojrzałem się
na nią i na mojej twarzy odrazu zawitał lekki uśmiech.Ile ta
operacja moze jeszcze trwać. Spałem 6 godzin i jeszcze sie nie
skończyła. Pielegniarka przyniosła mi koc i ciepła herbatę abym
się ogrzał. Miła kobieta. Wstałem i zacząłem chdzić w tą i
spowrotem nerwowym i zaniepokojonym krokiem. Wpatrywałem się
nieustannie w drzwi sali operacyjnej w nadzieji, że nareszcie wyjdą
z Kendallem całym i zdrowym. Podeszłem do niech i wsłuchiwałem
się w rozmowę doktorów. Wynikało z niej, że już skończyli go
operować ale msi sporo leżeć u nich na obserwacji z czego co
zrozumiałem. Miałem sie odsunąć aby nie dostać drzwiami
szpitalnymi w noc ale za późno się zorientowałem i dzwi
wycelowały kurs na mój nos. Wrzasnałem z bólu a jednocześnie
upadłem Obudziłem przy okazji resztę. Byli zdezorientowani.
Musieli sobie przypomnieć skąd się tu wzięli. Wywieźli Kendalla
z sali. Zacząłem znów płakać jak i reszta.
- Carlos wiesz już coś
konkretnego? - Spytała się Klara.
- Podsłuchałem rozmowę i Kendall
prawdopodonie będzie musiał leżeć na obserwacjipare dni lub
tygodni. - Wszystkim miny znów posmutniały. Każdy przytulił się
do swojej połówki i poszliśmy do gabinetu zapytać się czy
mozemy go zobaczyć. Lekarz zgodził się pod warunkiem, ze będziemy
wchodzić osobno i zachowamy ciszę. Szukalismy sali w której
leżał blondyn. Po paru minutach błądzenia po szpitalnych
korytarzach nareszcie znaleźliśmy naszego bohatera. Szyba od slai
była z naszej story przezrozysta więc mogliśmy go zobaczyć z
korytarza. Musi to być sraszniekrępujące. Biedak ma podłączone
dwie kroplówki i monitor który pokazuje jego tętno. Chyba było w
normie. Jako pierwsza wszedł James. Siedział tam z 15 min. Usiadł
przy nim i widać mówił do niego. Na kocieć przytulił chłopaka
i wyszedł z łzami w oczach.
- On jest w śpiączce jeszcze nic
nie słyszy ani nie reaguje. Dlaczego musiało mu się to stać. -
- spojrzałem na Dianę która stała z
tyłu przyglądając się nam a najbardzie patrzyła się na
Kendalla. Gdy sie na nia spojrzałem ta opuściła smutno głowę i
poleciała jej mała łza na policzku.
- Ejj nie płacz. To nie twoja wina.
- Podszedłem do niej i spokojnym głosem zaczałem do niej mówić.
- Jak nie moja. To jest właśnie
moja wina. Jakbym nie wyszła wieczorem z domu na spacer by do tego
nie doszło. - Spojrzałem się na nią. Była bardzo zaniepokojona.
Miała pełno łez w oczach i wielki smutek namalowany na jej
twarzy. Podniosłem jej głowe lekko do góry. Spojrzałem się w
jej piękne niebieskie oczy.
- Diana posłuchaj. To na prawdę
jest nie twoja wina. To jest tak naprawdę wola Kendalla. Usłyszął
twoje wołanie o pomoc i ci pomógł. To była jego decyzja nie
Twoja. Skąd miałaś wiedzieć, że coś takiego może się zdażyć.
Nie płacz nie ma powodu. On z tego wyjdzie cało. A przy okazji ja
jestem Carlos. - Nareszcie na jej promiennej twarzy rozkwitł
minimalny uśmiech. W tym czasie dziewczyny już zdążyły go
odwiedzić.
- Carlos a mozesz tam ze mną wejść
do środka? Nie chcę tam wejść sama. Jakoś się boję. - Jej
twarz znów posmutniała. Ale ją zrozumiałem. Ledwo co go znała a
w zasadzie w ogłe ale się nim przejmuje bo uratował jej życie.
- Dobrze wejdę tam z Toba i
posziedze tak długo ile będzie trzeba. Ale poczekajmy zanim Logan
wjdzie, a on zawsze się rozczula w takich momentach i zaraz wyjdzie
cały we łzach i nie będzie mół sie biedak uspokoić.
- Heh Dobrze zaczekam. Spojrzałem
się na Logana siedzacego przy Kendallu. To było takie urocze, ale
i dziwne. Logie przynósł mu jego maskotkę za czasów jego
dzieciństwa. Siedział tam u niego dosyc długo. To jego wybór. Za
mną już stała Diana. Czekała, az Logie wyjdzie. James, Alex,
Klara i Wiktoria poszli na świrze powietrze trochę odetchnąć.
- Boje się. A jeśli tam wejdziemy
a on w tym momencie umrze. Na prawdę się boję.
- Nie martw się on wyjdzie z tego
cało. Zobacz własnie wyszedł szatyn. Chodź idziemy. - Weszliśmy
do środka. Blondyn wyglądał naprawdę źle. Na szczęście jego
serce pracowało jak należy.
- Hey Kendall. To ja Diana. Nie
znasz mnie ale ja ciebie znam. Uratowałeś mi życie. I jestem xi
bardzo z tego powodu wdzięczna. Dziękuję że mnie uratowałeś.
Jesteś moim bohaterem. Chciałabym ci się jakoś odwdzieczyć ale
nie wiem jak. Moze kiedyś jakoś się spotkamy i pomoge ci w czymś.
Wiem że nie słyszysz, ale mam nadzieję, że Twoja uspiona w
słodkich snach dusza mnie słucha. Dziękuję, że jesteś. -
Słuchając jej spoglądałem na blondyna coraz bardziej i
zauważyłem, ze jego powieki powoli się zaczynają ruszać.
Spojrzałem na monitor. Coś tu zaczęło się niezgadzać.
Patrzyłem się ciagle, aż nagle usłuszałem głośnie "PIIIIIPPP"
O matko nie Kendall żyj. Chłopie zyj. Kreska zrobiła się prosta.
Prosze niech on zyje.
- Nieee ty bohaterze mó wielki nie
rób mi tego. Nieee- Zaczelismy krzyczeć na cały głos. Przez to
nie usłyszeliśmy, że przestało pikać. Spojżałem na Kendalla a
on patrzył się na nas ze zdziwieniem.
- No co tam. Co tak się na mnie
patrzycie? I co to za dziewczyna Carlos? - On przemówił, myslałem,
ze zacznę piszczeć i skakać zradości jak dziewczyna. Nareszcie
się przebudził ze śpiączki. Byłem taki szczęśliwy. Diana
wtuliła się mocno w Kendalla a on zrobił na nas wielkie oczy bo
jej nie znał.
- Kendall ty wariacie żyjesz!!
- No żyje zyje. A to coś się psuje
i trzeba w to stukać. Smiesznie wyglądaliscie jak tak nade mną
się rozczulaliście. - Uśmiechy znów nam wróciły na twarze. - A
dowiem się kim ty jesteś?
- AA tak Jestem Diana uratowałeś
mnie.
- Nie przypominam nic sobie. Ale miło
mi cię poznać Dino.
- To ja może Was tu samych zostawię
i sobie porozmawiacie sami na osobności. - Oddaliłem się powoli
żegnając się z Kendallem i wyszedłem do reszty paczki na dwór.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie miała nawet pomysłów no ale jakoś tam go napisałam. czekam na komentarze i pytania A no pytajcie o cokolwiek :):)
~Hendersonka
Ciekawy rozdział .. Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaa genialnee dawaj nastepny super, ze tym razem było z [prespektywy Carlita XDXD czekam na nn
OdpowiedzUsuńTy dziewczyno mnie nie strasz, bałam się, że on tak umrze, jak tak możesz?
OdpowiedzUsuńAle ciesze się, że jak na razie wszystko skończyło się szczęśliwie... Czekam na nn;*
Fajnie fajnie ^^ bardzo mi się podoba Twój styl :) Czekam nn
OdpowiedzUsuńHah oj Carlos haha ;D A co do rozdziału.. Zajebisty jak zawsze ! No i czekam na nn ;**
OdpowiedzUsuńMi też serce na moment stanęło.. Jak tak możesz?!! Choć z drugiej strony to rozdział genialny! Czrkam nn
OdpowiedzUsuńDziewczyno! Przez ciebie o mało nie dostałam zawału ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Kendall się obudził!!! Czekam na następny!
Super rozdział :D Czekam nn :)
OdpowiedzUsuńDobre :) Chłopie, żyj!!!!!!! Wyglądało jakby Kendall robił sobie z nich j... No to teraz do przodu, tak? Już będzie z nim dobrze? Pisz szybciutko kolejny rozdział. Ps. Zapraszam do siebie na jednorazówkę http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/, pozdrawiam, Ciri.
OdpowiedzUsuńMiodzio ;]
OdpowiedzUsuńCiekawe to :D
zapraszam na 27 rozdział :)
www.nickibtr.blogspot.com
taa wiem że póżno komciam ale lepiej póżno niż wcale ;D nooo czasu troche nie miałam, przez co mam dużo do nadrobienia ale powoli nadrabiam ;D rozdział jak zwykle super :D ciesze się że Kendall się obudził ^^ ide czytac nexxta :D
OdpowiedzUsuń