sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 25


Obudził mnie deszcz stukający w okna. Krople deszczu spływały po nim a ja dopingowałam kropelkom która szybsza. Musiało mi się nudzić. Leżałam tak z godzinę, obserwując co się dzieje za oknem. Zdjęłam z siebie kołdrę i usiadłam na kancie łózka, zaczęło mi się strasznie kręcić w głowie. Nie mogłam się patrzeć na jedno miejsce bo zaraz mi się ono podwajało i widziałam jedną wielką czarną plamę. Ledwo ustalam a już pogoniło mnie do łazienki. Szłam obok ścian bo nie mogłam załapać gdzie jestem. Doszłam do niej i przykucnęłam przy toalecie. Siedziałam przełykałam ślinę, a z oczu cisnęły mi się łzy. Mój brzuch eksplodował i chciał abym zwymiotowała. Ja próbowałam do tego nie dopuścić, ale jednak brzuch był silniejszy. Wymiotowałam dobre pół godziny z przerwami. Głowa nadal mnie strasznie bolała, a brzuch w miarę mi przestał. Co kurcze tu się dzieje czemu ja wymiotuję?! Nie wiedziałam co robić, Napuściłam do wanny letniej wody, weszłam i się zrelaksowałam. Założyłam słuchawki i siedziałam w ciepłej wodzie. Po jakimś czasie wyszłam, i o mało co się nie poślizgnęłam. Ubrałam się w czerwoną koszulkę z napisem I'm sexy, założyłam krótkie dżinsowe spodenki i białe trampki. Zeszłam zrobić sobie śniadanie, a że mi się nie chciało to zrobiłam sobie płatki i usiadłam w salonie. Włączyłam telewizje i oglądałam Zaklinaczkę duchów. Uwielbiałam ten serial. Gdy siedziałam tak sama w salonie usłyszałam jakieś hałasy na górze. Odłożyłam miskę z płatkami i ostrożnie poszłam na górę. Przysunęłam się do drzwi od mojego pokoju aby się w słuchać co tam się dzieję, ale nic nie było słychać. Odsunęłam się od nich wzięłam rozpęd i kopnęłam w nie z całej siły aż rozwaliłam sobie drzwi do pokoju. Weszłam do środka, wszystko było w porządku, pewnie coś mi się tylko przesłyszało. Odwróciłam się aby wyjść a na przeciwko mnie stał Brady. Zlękłam się chciałam już odejść do tyłu i zacząć krzyczeć ale ten złapał moje ręce związał je sznurkiem a na twarz nakleił mi taśmę. To strasznie boli.
-Cóż za piękny deszczowy dzień prawda? Nie warto nawet wychodzić z domu bo tylko zmokniemy. Mam dla ciebie niespodziankę. Powinna ci się spodobać i Loganowi też. - Nie wiedziałam o co mu chodzi. Do moich oczy napłynęły łzy. Brady pociągnął mnie za włosy, wziął krzesło posadził mnie na nim i znów przywiązał. To strasznie bolało.
-Klaro, pozwolisz teraz że coś ci zrobię prawda?! - Patrzyłam się na niego, bałam się co on chce mi zrobić, próbowałam jakoś zdjąć ten plaster z mojej twarzy, le nie mogłam, był za bardzo kleisty. Próbowałam wyjąć z kieszeni telefon ale nie mogłam do niej dosięgnąć. Szybko się skuliłam, bo do pokoju znów wszedł Bardy trzymając coś w rękach.
-Przywitaj się z moim kolegą. - Brady wyjął zza siebie wielki młot i po chwili nic już nie widziałam.

                                                                 ***z.pkt.widz.Logana***

Extra dzień, no po prostu piękny. Akurat dziś musiał zacząć padać deszcz? No czemu. A miałem taki fajny pomysł żeby zabrać Klarę na randkę pod gołe niebo. Kurczę. Wszystko robi mi się na złość. A teraz jeszcze muszę czekać na telefon od Jamesa bo zachciało mu się iść kupić nowe kwiaty do ogrodu. Ranny co za nudy. Poszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku. Rozglądałem się po nim i chwyciłem zdjęcie moje i Klary siedzących na plaży. Tak dobre wspomnienia . Patrzyłem się na nie i uśmiechałem się sam do siebie przypominając sobie ile już razem przeszliśmy. Odstawiłem zdjęcie na bok i chwyciłem gitarę. Jak ja już dawno n niej nie grałem. Musze sobie przypomnieć. Zacząłem grać pierwsze chwyty i sobie przypomniałem jak się gra. Grając piosenki które kiedyś pisałem wpadłem na pomysł aby napisać piosenkę na nasz nowy album. Wziąłem notatnik i zacząłem pisać piosenkę. Już zapomniałem jak komponowanie to jest niesamowita rzecz. Teraz sobie uświadomiłem, ze tego najbardziej mi brakuje w życiu. Zawziąłem się i zacząłem ją pisać. Siedziałem tak 10 minut a już miałem prawie skończoną piosenkę gdy zadzwonił James.
-Halo?
-James no musiałem w takim momencie akurat zadzwonić?!
-Ale że jakim?
-Właśnie pisze piosenkę miałem wenę a ty mi ją przerwałeś palancie!
-Oj tam wymyślisz coś schodzisz już na dół bo na Ciebie czekam.
-Ty na mnie czekasz?
-No przecież się zgadaliśmy że o pierwszej przyjadę po ciebie! - Spojrzałem na zegarek było 15 poierwszej. Rozłączyłem się i pobiegłem szybko na dół zabierając ze sobą portfel i klucze.
-Ookok już jestem sory. Ale nie podsłuchiwałeś chyba co?
-Nie nie wcaaale, nic nie słyszałem.
-Ty to specjalnie zrobiłeś
-Tak specjalnie a ta piosenka jest świetna, gościu dobrze ze wróciłeś do komponowania.
-No dobra dobra jedziemy już?
-A tak sklep sam nie przyjedzie do nas. - Pojechaliśmy do sklepu, James wybierał kwiaty a ja szukałem jakiegoś gadżetu do domu. Wszystko było niesamowite, ale czegoś mi w nich brakowało. Chodziłem tak w kółko aż nareszcie znalazłem niesamowity wazon. Był podobny do takich co robili w starożytnych chinach. On był idealny. Wziąłem go i zacząłem szukać Jamesa. Chodziłem po sklepie i się dookoła niego kręciłem szukając go.
-Ej Logan chodź tu wariacie! - Obejrzałem się za siebie a James stał za małymi sosnami i się ze mnie nabijał.
-Co chcesz?!
-To przyjdź i zobacz! - Wydzieraliśmy się tak przez pół sklepu a ludzie się na nas patrzyli. Podszedłem do Jamesa i zacząłem się śmiać
-Hahah Kwiat Logan haha muszę go kupić haha. OO mistrzowska nazwa. Haha.
-No dlatego się śmiałem. No ja mam już wszystko ty tez?
-Tak to jedziemy?
-No bo mnie już nogi bolą.
-Tańczyć to możesz cały dzień a po sklepie chodzisz 2 godziny i cie nogi bolą. Dziwny jesteś.
-Tak wiem dobra chodź idziemy – Zapłaciliśmy za wszystko i ruszyliśmy do domu.
-Ej James mam pomysł zajedźmy do Klary to dam jej Logana.
-Hahaha ok. - Zajechaliśmy do Klary, i nas zszokowało, drzwi do jej domu były otwarte. Wysiedliśmy migiem z samochodu i weszliśmy do środka. Cały dom był znów zniszczony. Wszystko było po rozrzucane, potłuczone i podarte. Nie mogliśmy uwierzyć co tu się stało. Patrzyliśmy na siebie i obydwoje nie dowierzaliśmy. Chwyciłem telefon i próbowałem się do niej dodzwonić, ale nic nie skutkowało. Postanowiliśmy Odłożyć wszystkie kupione rzeczy do naszych domów a potem powiadomić resztę. Co tu się znów wyrabia?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak się przedstawia kolejny rozdział ^^ jak myślicie co się stanie? Ja wam nie zdradzę ... A i już 10 000 wyświetlteń dziękuję Wam baardzo jesteście kochani

I jeszcze zapraszam bardzo na ten blog no on jest mój są tu wszystkie informacje o BTR codziennie nowa notka przed 20 http://btrkapoland.blogspot.com/ 

                                                            ~Hendersonka

niedziela, 23 grudnia 2012

Jednorazówka : święta


Biały puch otulił ulice Los Angeles niczym kołderką. Szara nudna jesień ustąpiła mrozom, śniegowi i świątecznemu klimatu. Zielone choineczki okryte światełkami, łańcuchami i bombkami wyglądały jak chodzące stwory. Dzieci rzucały się śnieżkami, jeździły na sankach lub ganiały się na łyżwach. Dorośli spieszyli się z pracy do domu,aby zdążyć wszystko przygotować. Sklepy i wystawy pogrążone w oblężeniu nadal przyciągały nowo przybyłych. Ogrom świątecznego szaleństwa, nie ogarnął tylko mnie. Miałam już dosyć patrzenia na ludzi biegających w około  sklepów i kupujących  na ostatnią chwilę prezentów. Co chwila ktoś mnie szturchał bo nie mógł się przecisnąć miedzy ludźmi a tu komuś torba z zakupami się rozwaliła a tam ktoś się wywrócił na lodzie. Ciągły harmider. Założyłam słuchawki włączyłam świąteczne piosenki i zaczęłam iść prosto przed siebie, Niesamowicie pięknie oświetlone domu przyciągały uwagę przechodniów. Ale czym dalej szłaś, ten blask znikał.  Było szaro ponuro.  Domy nieoświetlone, szyby powybijane. Nigdy wcześniej nie znalazłam się w tej dzielnicy. Wędrowałam dookoła oglądając się na różne strony. Było mi żal patrzeć na te opustoszone domy. Raz na jakiś czas przebiegł kot lub pies ze skulonym ogonkiem. Zrobiło mi się strasznie ich szkoda. W pewnym momencie ujrzałam ogromny, stary dom. Zbudowany był z drewna, jak w starych czasach. Był niesamowity. Nie wiem co mnie do niego przyciągnęło, ale weszłam do środka. Pociągnęłam za metalową, pięknie ozdobioną klamkę. Drzwi lekko poskrzypiały a moje serce zaczęło mocniej bić z przerażenia. Im dalej stąpałam tym deski bardziej się uginały pode mną. Już chciałam stąd wychodzić i zobaczyłam małe światełko. Powoli, podpierając się rękoma do ścian podchodziłam do światła. Im byłam bliżej, tym światło było coraz jaśniejsze a cała atmosfera w domu była milsza, poczułam zapach choinki Na mojej twarzy poczułam lekki podmuch wiatru. Który nie był zimny tylko ciepły, tak jakbym siedziała przy kominku. I rzeczywiście. Te ciepło pochodziło od rozpalonego kominka. Na przeciwko niego stał fotel. Ktoś chyba na nim siedział.
- Hmh Przepraszam jest tu ktoś? - Stałam w miejscu czekając na odpowiedź. PO chwili usłyszałam lekkie, znudzone westchnięcie.
- Tak jest tu ktoś - Był to chłopak, Jak poznałam po głosie. Wzięłam głęboki oddech, chciałam podejść, ale w tym momencie chłopak się odwrócił. Ujrzałam niesamowitej urody bruneta o brązowych oczach. Z lekko uniesionymi włosami ku górze. Uśmiechał się do mnie ciepło a ja ciągle patrzyłam sie w jego piękne mieniące się brązowe oczy.
- Oh.. przepraszam nie wiedziałam. To ja już może sobie pójdę.
- Nie nie zostań jeśli chcesz. Nikt tu nie zachodzi, a zwłaszcza w tą noc. Miło mieć gościa. - Chłopak wstał, wyprostował się, był bardzo wysoki, podszedł do mnie uniósł moją dłoń i ją pocałował.
- Ty tu mieszkasz? - Zapytałam się. Nie chciałam żeby pomyślałam, ze jestem jakąś ciekawską, samo mi to wyszło z ust. 
- Nie. Kiedyś mieszkałem jak byłem małym dzieckiem. To jest dom moich rodziców. Zginęli tu a ja przeżyłem. Nikt mi nie pozostał z rodziny, moją rodziną jest tylko ten dom.. Zawsze tu przychodzę i spędzam tu wszystkie święta. Czuję tu ich obecność. Mimo... - Chłopak zaczął chodzić dookoła fotela i raz na jakiś czas przystanął. Opowiadał mi swoją niezwykłą historię swojej rodziny, i czemu tu przebywa. Im dalej się wgłębiałam w tą historię tym bardziej do moich oczu napływały łzy. Chłopak to zobaczył, podszedł do mnie dał mi chusteczkę i przytulił.
- Nie płacz. Nie warto. Nie potrzebnie ci to opowiadałem. Bo zaraz ja zacznę płakać. -  Zaczął mnie pocieszać. aż w końcu się śmialiśmy obydwoje.
- A nie masz żadnych znajomych?
- A tak..nie lubię tego pytania..  Niestety zostałem skazany" na samotne podążanie świata.
- Przecież tak nie może być. jesteś przecież zabawny, fajny, potrafisz pocieszyć. No chłopak i przyjaciel idealny.
- Tak sądzisz? Nie wydaje mi się. Od lat tu przesiaduję, i każdy mnie omija bo myśli że jestem dziwny, mam jakąś obsesję.
- Nie jesteś dziwny, oni nie potrafią zrozumieć twojej historii którą przeżyłeś. O wiesz a może nie nie może zapraszam cie na wigilię. Chodź ze mną, nie będziesz sam. - Chłopak długo się namyślał. Nie chciał ze mną pójść. Po paru przekonaniach udało mi się go namówić. Ubraliśmy się i ruszyliśmy do mnie. Uprzedziłam rodziców że będziemy mieć gościa i przyszykowali też dla niego miejsce. Przez całą drogę do mnie rozmawialiśmy ze sobą tak, jakbyśmy się znali od dzieciństwa. Wigilia była bardzo miła w jego towarzystwie. Moim rodzice go polubili i ja też. Śpiewaliśmy kolędy, oglądaliśmy telewizyjne programy i jedliśmy świąteczne potrawy. Gdy się wszystko uspokoiło moi rodzice poszli spać a James wyciągnął mnie na pasterkę. Było mnóstwo ludzi. Nigdy nie byłam na czymś takim w kościele. To jest magiczne. Niesamowity czas w którym wszyscy się łączą w jedną rodzinę. Gdy pasterka się skończyła James mnie odprowadził do domu.
-- Wiesz nigdy nie spotkałem tak niesamowitej dziewczyny która w jeden dzień w zasadzie wieczór przekręciła moje życie do góry nogami. Jesteś cudowna. 
- Miło mi to słyszeć od takiego uroczego chłopaka jak ty. Zobacz spadająca gwiazda! - Spojrzeliśmy na nią. I trzymając się za ręce pomyśleliśmy razem życzenie.  Odwróciłam się do niego. I moje oczy od razu zauważyły jego uśmiechnięte oczy.
- Wesoły... - Nie skończyłam mówić a James mnie pocałował.  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I jak Wam się podoba jednorazówka. MI bardzo :) Liczę na szczere komentarze odnośnie tej jednorazówki. 
                                 Merry Christams! żeby wasze najskrytsze marzenia się spełniły !

                                                               ~ Hendersonka

sobota, 22 grudnia 2012

Ogłoszonko

hey hey. A co powiecie na to, ze jutro zamiast dzisiejszego rozdziału napisać jednorazówkę o świętach? Nie obrazicie się? Bo wiecie tu zbliża się wigilia i sylwester a czasowo  na blogu jesteśmy dopiero po urodzinach Kendalla więc jak zgadzacie się na jednorazówkę kochani?

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 24

O bojku przepraszam was że mnie tak strasznie długo nie było przepraszam! Nie miałam kompletnie czasu. Wybaczcie trochę sie ruszyło wszystko u mnie i z niczym sie nie wyrabiam ^^ NO więc rozdział na koniec małe informacje i podsumowanko ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Usłyszałem dziwne, skrzeczące dźwięki. Moje uszy strasznie cierpiały. Przechodziły po mnie ciarki. Otworzyłem ledwo moje śpiące oczy. Wszystko było rozmazane. Nic nie mogłem zobaczyć. I nagle ktoś zapalił śwatlo. Aż się odsunęłem od bystrego swiatła i przymrugiwałem oczy. Po około 2 minutach nareszcie coś zobaczyłem. Znalazłem się w dziwnym pomieszczeniu. Budynek był mały, cały z drewna, jakieś półeczki i pełno byo w nim piór. Gdy się tak przeglądałem zaczął swędzić mnie nos. Chciałem go podrapać ale jakoś nie mogłem dosięgnąć doniego. To było dziwne.. Kiwnąłem ramionami i wstałem. Wszystko wydawało znaczy było ogromne. Co się ze mną dzieje. Poczułem ochotę na bieganie. Wyszedłem na dwór, było pięknie i słonecznie. Zacząłem biegać. Nagle zobaczyłem coś jaskrawego jakby lusterko. Podbiegłem do niego i zamurowało mnie. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Byłem ….. KURĄ! Kurde jak to możliwe? Że niby w jaki sposób jestem kurą. Ale chwila moment kura to dziewczyna to jestem kogutem xD No tak no to chociaż mogłem wiedzieć. To jeszcze gorzej! Zobaczyłem w ziemi parę robaków i aż sam się zacząłem sobie dziwić zachciałem ich zjeść. Już mój dziób przybliżał się do złapania gąsienicy i usłyszałem dziwe dźwięki. Zaczęło mi się wszystko rozmazywać. Każdy element, robak, kura nawet ja robiłem się czarny i cały obraz znikł. To było niesamowite i dziwne. Szybko się odchylliłem i dopier do mnie dotarło ze to był tylko moja zwariowana wyobraźnia we śnie. Haha jestem genialny. Kto się do mnie o tej godzinie dodzwania? Jest dopiero .. no gdzie ten zegarek......
Zamiast odebrać telefon to wstałem założyłem szlafrok i zacząłem poszukiwać zegarka. Aż go znalazłem pod łóżkiem. Była 9 rano. Wróciłem do telefonu i zobaczyłem, ze dzwonił do mnie James. Czego on ode mnie chce przecież mamy dzień wolny i chciałem poleniuchować. Niechętnie wybrałem do niego numer. Jakoś długo nie odbierał. I się rozłączyłem. Poszedłem do łazienki i wykąpałem się. Wróciłem do pokoju otworzyłem szafę i na nią ciąlgle spoglądałem.. Hmm w co by tu dziś się ubrac. Myślę jak dziewczyna trochę to do mnie nie podobne ale dziś jakoś nie wiem czeemu chciałem się wyjątkowo elegancko i na luzie ubrać. Więc wyjąłem z szafy czarny T-shirt, czarne spodnie, czarne vansy i niebieską koszulę w kratę. Uczesalem się jakoś i wyszedłem z pokoju. Ledwo co nawet już zchodziłem po schodach bo tak mi się nic nie chciało robic. Już jestem na przed ostatnim schodku i noga mi się omsknęła i oczywiście musiałem się wywalić i walnąć plecami o róg schodów. Strasznie mnie to zabolało ale jakoś wstałem. Poszedłem do kuchni zagotowałem wodę na herbatę i zrobiłem kanapki na śniadanie. Wziąłem mój zestaw śniadaniowy i ruszyłem do salonu. Co chwila potrząsałem głową aby się trochę rozbudzić. Gdy już byłem przy salonie stanąłem jak dąb.
-Happy Birthday Kendall! - Cała gromada stała w moim salonie. Każdy się śmiał do mnie, Trzymali jakieś pakunki w dłoniach a mój salon wyglądał jakby przeszedł po nim jakiś huragan!
-Że co? Jakie Pydayll? - Wszyscy zaczęli się śmiać a ja nadal nie wiedziałem o co chodzi. Stałem tak i się na nich patrzyłem.
-Pydayll? Głupku Happy Birthady! Kończysz dziś 22 lata ciołku! Zapomniałeś?
-AAA to dlatego mój pokój wygląda jakby było tu jakieś rodeo. To wszystko jasne. - Kompletnie zapomniałem że dziś mam urodziny. Aż zrobiło mi się głupio, że nawet nie mam czym ich poczęstować a co dopiero że zapomniałem ich zaprosić , ale widzę, że oni już wszystko zaplanowali. Kochani wariaci.
-No niezły jesteś o swoich urodzinach zapomnieć haha. Chodź tu – Klara podeszła do mnie i mocno mnie uściskała aż czułem moje wszystkie kości.
-Kl Kl aaara weź yhm możesz już puścić ja się dławię.
-Aj sorki no wiesz ja cię ta koch..... yhm lubię. Masz tu ode mnie prezent. - Dziwnie się na nią spojrzałem jak urwała słowo kocham hmm dziwne aż się wtedy zarumieniła haha. Wyciągnąłem prezent. W środku była nowa para limitowanej serii Vansów. Chciałem je kupić. - Skąd wiedziałaś ze je chciałem?! Dzięki ! No dawać mi resztę haha jak już jesteście to dawać mi moje własności. - Znów zaczęli się ze mnie śmiać no co? Moje urodziny to znaczy prezenty czyli moje rzeczy buahha.
-Tu masz ode mnie i Alex. - Otworzyłem znów i zobaczyłem w środku niebieską koszulkę ze słońcem, poduszkę ze spidermanem i chyba z 5 bransoletek. One wiedza co mnie uszczęśliwi. - No chłopaki a wy co dla mnie macie? Słucham?
-No my hahah nie uwierzysz.
-Nie uwierzę? Muszę zobaczyć a potem dopiero mogę nie dowierzać. No pokazywać mi i to już!
-OK OK nie gorączkuj się trzymaj to od nas wszystkich.
-Haha serio chłopaki serio? Musieliście mi kupić fartuch na którym jest namalowany Logan i chwila.... czy tu pisze … KOGAN FOREVER?
-Tak mi też ten pomysł się nie podoba..... - Tak Logan ma trochę racji ale to jest śmieszne.
-Haha nie no dzięki chłopaki to jest genialne haha Teraz zawsze będę pamiętał o mojej dziewczynie haha
-Dziewczynie? Kendall to ty jesteś moją dziewczyną ja jestem od ciebie bardziej męski.
-Haha nie bo ja!
-Ja! - my się kłóciliśmy a oni się śmiali.
-No dobra Logan to bez sensu. Dajmy spokój wybaczysz mi Loganko?
-Jeszcze raz tak do mnie powiesz a pożałujesz!
-Oj nie przesadzaj i tak wiem, ze mnie nie pobijesz.
-Tak racja ale mogę wyjawić twój sekret
-Nie nie waż się!
-Ok ale nie nazywaj mnie tak.
-NO dobra – Zrobiłem smutną minę. Uwielbiałem go tak nazywać ale nikt nie może się dowiedzieć o tej mojej tajemnicy nikt!Jeszcze jedna osoba mi została a wręcz Diana no co masz dla mnie? - Diana podeszła do mnie pocałowała mnie w policzek i tez podała mi torbę. Była w niej ramka ze zdjęciami na której były nasze i naszej paczki wszystkie zwariowane zdjęcia jakie zdążyliśmy zrobić. - Dian to jest taki piękny, niesamowity i oryginalny prezent.! - Podszedłem do niej i ją ucałowałem i uściskałem.
-No dobra gromado trzeba zabrać Kendalla do niespodzianki!
-Jakiej niespodzianki? O czym ty Carlos mówisz?
-Zaraz zobaczysz zakładaj buty bierz klucze od auta i jedziemy! - Uśmiechnąłem się zabrałem kluczyki z blatu, wygoniłem wszystkich i pojechaliśmy. Jechałem za nimi wszystkimi i nie mogłem się zajarzyć dokąd oni mnie prowadzą. Widziałem jakieś domy, uliczki, czasem przejeżdżaliśmy niedaleko oceanu i nagle wjechaliśmy na ogromny most. Co dziwne mieszkam w LA tyle czasu a nie znam tych dróg. Aż się wystraszyłem co się takiego tu dzieje. Im dłużej jechaliśmy tym bardziej się niepokoiłem. Logan zatrzymał się na parkingu w lesie. To ja tez. Wyszliśmy wszyscy z aut.
-Ej gdzie my w ogóle jesteśmy?
-Niedługo zobaczysz chodź za nami. - Coś mi się nie podobały te ich uśmieszki. Diana wzięła mnie za rękę i prowadziła mnie za Loganem. Szliśmy przez las. Dookoła nas piękne drzewa, z niektórych już pospadały liście. Gdzieniegdzie jeszcze widziałem jakiegoś trującego grzyba. Im dalej się wpatrywałem w głąb lasu tym mocniej słyszałem jego dźwięk. Zamknąłem oczy i dałem się tej muzyce ponieść. I nagle moje spokojne myśli rozwiała piosenka Miley Cyrus. Otworzyłem oczy a przede mną stał ogromny czarny budynek.
-Gdzie wy mnie przyprowadziliście?
-Chodź z nami do środka. - Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech i zacząłem biec w stronę drzwi otworzyłem je i zobaczyłem kort gokartowy!
-Ehm no wiecie liczyłem na coś więcej. - Ich miny posmutniały, zaczęli się na mnie smutno patrzeć i opuszczali ze smutku głowy.
-Nie no przecież żartuje to jest genialny pomysł! Chodźmy! - Od razu się wszystkim humor poprawił a Carlos aż na mnie wskoczył a ja się wywaliłem na twarz a on razem ze mina. Wylądowaliśmy obok nóg szefa. Szybko wstaliśmy i grzecznie się przywitaliśmy.
-Yhm no dzień dobry my mieliśmy na dziś rezerwacje.
-A tak to państwo. Dobrze zapraszam musicie założyć specjalne kombinezony i kaski. - Poszliśmy za mężczyzną do przebieralni. Każdy założył strój i kask.
-Proszę pana już jesteśmy gotowi!
-To wspaniale więc zapraszam za mną. Szliśmy długim i ciemnym korytarzem. Co jakiś czas było słychać jakieś dźwięki. Po jakimś czasie na naszych oczach ukazał nam się kort. Nie mogliśmy uwierzyć był on ogromny! I jeszcze wychodził na zewnątrz.
-No to jak zgrajo wsiadamy i się ścigamy kto pierwszy ten lepszy!
-Chwila inaczej jak wygra dziewczyna dostaje buziaka od Kendalla a jeśli wygra chłopak To Kendall daje mu pokłony!
-James a czemu ja? Co ja takiego zrobiłem/
-No twoje urodziny no i wesz ty ryzykujesz. Haha Nie ma czasu wsiadamy i gonimy!
-Mój zielony wara od zielonego  gokarta. - Wszystkich odsunąłem i od razu wsiadłem do zielonego. Haha Wszyscy już wsiedli i czekaliśmy na sygnał. Usłyszeliśmy strzał. I zaczęliśmy wyścig, Już na pierwszym zakręcie Logan walną w ścianę. Haha ten niezdara, mi nawet dobrze szło. Ale cały czas wyprzedzała mnie Klara. Wcisnąłem gaz i nie zauważyłem Jamesa i w niego stuknąłem. A on mi się tym samym później odwdzięczył. Już nic nie mówię ale Logan na każdym zakręcie się nie wyrabiał i nie mogłem ze śmiechu. Jeździliśmy tak około 3 godzin. A wygrała oczywiście Klara.
-Haha wygrałam! Jestem mistrzynią! A teraz Kendalla zapłata. Haha
-ok ok już idę – Podesżłem do niej i dałem jej całusa w policzek. Jak się odsnęłem spojżałem się w jej niesamowite oczy i aż nie usłysząłem wołania Jamesa
-Co James? Co takiego? - James się oddwrócił
-No jedziemy już czy nie? Późno się zrobiło! - Wszyscy przytaknęli i ruszyliśmy do domów. Odwiozłem Dianę. Ale cały czas myślałem o Klarze. Kurde co się ze mną dzieje. Aż zacząłem przyspieszać i o mało nie wpadłem na latarnię. W ostatniej chwili wyhamowałem i spokojnie zacząłem jechać do domu

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc tak przedstawia sie rozdział jak sie podobał mi nawet nawet. A wiec. Dziękuję Wam wszystkim za odwiedzanie mojego bloga. T o wiele dla mnie znaczy. Za wasze miłe komentarze. W ogóle za wszystko za to ze jesteście. I chciałabym wam coś jeszcze powiedzieć ale to w punktach zrobię.
  * Warto odwiedzać tego bloga : http://mmdraws.blogspot.com/
  * Ten blog jest nowy ale włazić mi na niego! hhaha http://opowiadanie-by-swarley.blogspot.com/
  * Jestem adminka tej strony na fb i warto ją zalajkować : Big Time Rushers 
  * Top mój tt jak chcecie to mnie obserwujcie : @BTRka
  ** Konto moje na tt z bezużytecznymi faktami : Faakty 
  * Moje konto na tt o BTR (wszystko o nich każda ważna informacja jaka sie pojawi w sieci) : BTR
          Wszystko jest podlinkowane ^^  
                             Więc trzymajcie się już niedługo święta!
                                                               ~Hendersonka

sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 23


Na początek Reklamy!
          Wchodźcie na tego bloga został on niedawno założony przez moją przyjaciółkę o której siedzę Moni. Ma ona niesamowity talent plastyczny i postanowiła pokazywać światu swoje wspaniałe prace. Na prawdę warto obserwować tego fotobloga :) 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzwonek zadzwonił do drzwi. Wywlekłem się  ledwo z  łóżka, Wziąłem szlafrok i zszedłem na dół. Wziąłem głęboki oddech i z niechęcią pociągnąłem za klamkę.
- Happy Halloween!! -  Przede mną stały dwie dziewczynki z  koszykami na cukierki. Jedna przebrana była za wiedźmę a druga za myszkę  Mini.  Uśmiechnąłem się do nich. Dopiero do mnie dotarło, że dziś mamy Halloween.
- Świetne stroje dziewczyny aż  się wystraszyłem! Poczekajcie moment zaraz  wam przyniosę  słodycze. Wejdźcie. -  Dziewczynki weszły do środka a ja poszedłem poszukać jakiś słodyczy.  Otwierałem każdą szafkę i nigdzie nic nie ma. Już straciłem nadzieje i zobaczyłem, że na stole leży paczka landrynek. Aż złapałem się za głowę.
- Trzymajcie! Znalazłem.
- Ehm chciałam się zapytać a czy ty nie jesteś jednym z wokalistów BTRu?
-Tak to ja jak miło wiedzieć, ze ktoś o mnie pamięta.
- No pewnie możemy Autograf? –  Obydwie się zapytały jednocześnie. Poszedłem po zdjęcie i długopis i dałem im po autografie. Wyszły z domu a ja pobiegłem na górę.  Wziąłem prysznic i poszedłem się ubrać. Spojrzałem się  na zegarek. 10.00 rano trzeba zadzwonić do chłopaków. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Carlosa.
- Carlos. Hey!
- Hey Logan! Czego chcesz człowieku?
-Yhm no robimy jakąś imprezę?
- No  właśnie idę z chłopakami po nasze stroje do wypożyczali tobie też  wypożyczyć?
- Właśnie chciałem cię o to poprosić.
- Ok. weźmiemy coś co zostanie a ty weź się za jakieś przekąski i wpadaj do Jamesa po tam robimy imprezę.,
-Spoko. Już się zabieram a dziewczyny wiedzę?
-Tak już  one tam są i robią dynie.
- No dobra to ja już  idę na razie – Rozłączyłem się, wziąłem pieniądze , ubrałem się  i pojechałem do sklepu. Wszystko było przystrojone w stylu Halloween jak ja tego mogłem nie zauważyć? Wszędzie dynie, szkielety jakieś.  czaszki. Uwielbiałem to święto ale czasami przesadzają z dekoracjami. Kupiłem z 20 kg cukierków dla dzieciaków , chipsy, piecie głównie cole jakieś produkty na kanapki i herbatę. I obowiązkowo ser w sprayu. Otworzyłem drzwi do samochody spakowałem wszystko i ruszyłem do Jamesa. Po drodze oglądałem wystrojone domy wyglądały niesamowicie i jeden który zapamiętałem. Śpiewał on Gangnam Style! Haha  Nieźle musieli się napracować. Dojechałem do nich po 20 minutach. Wyjąłem wszytsko ze środka i zapukałe,
- Hey Logan co tam?
- Hey Alex no przyszedłem na imprezę  mam już wszystko co potrzebne.
- Super chodź czekamy teraz na chłopaków z naszymi strojami.
- No oni też mi mają wypożyczyć. Hehe. Boję  się  ich wyboru. No to co pomogę wam w czymś wyciąć jakieś dynie?
- Jak chcesz to chodź  robimy dopiero trzecią a mamy ich 10. – Zabrałem się za wykrawanie dyni. Wyszły nam bardzo śmieszne. Ja zrobiłem w kształcie Batmana, Alex dynie kota a Klara spidermana. Kendall będzie zazdrosny.
- Siema ludzie wróciliśmy ze strojami!
-Extra! Dawaj je nam ! – Wszyscy dorwaliśmy się do nich  i wyrywaliśmy nasze stroje.
- A aa gdzie dla mnie – Zapytałem się Carlosa
- Kendall już niesie. – Po chwili dał mi strój i każdy poszedł się przebrać. Zacząłem wyjmować strój i aż otworzyłem oczy ze zdziwienia. Na serio musieli mi to wypożyczyć? Rany. No trudno trzeba się w to wcisnąć. Założyłem z niechęcią  ten strój i ozdoby na głowę do niego wy wyszedłem do salonu gdzie już wszyscy siedzieli. Nastała cisza i nagle wielki wybuch śmiechu.,
- No Logan piękna z ciebie Księżniczka.
-Prześliczna!
-Wyjdziesz za mnie?!
- Hahaha bardzo śmieszne nie było na serio innego stroju?
-Nie nie było ten został ostatni haha na serio pasuje do ciebie jak ulał. – Kendall i reszta się ze mnie śmiali no trudno Halloween to Halloween 
- To jak ruszamy na cukierkowy podbój?
- Pewnie księżniczko! Chodź bądź moja parą xD – Byłem na nich wściekły ale nic Ne mogłem zrobić poszliśmy na cukierki i każdy się ze mnie śmiał z mojego stroju parę dziewczyn i chłopaków chciało ze mną zdjęcie. Najlepsze i najgorsze Halloween na świecie. hahha

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem zabijecie mnie za końcówkę i za rozdział że jest krótki ale mam nadzieję że mi wybaczycie bo ja jestem u koleżanki i pisze u niej rozdział bo mój komputer mi sie spalił. No mam nadzieję że już w nastepną sobotę bd miałała swój komputerek :)

                                                                        ~Hendersonka and Monia