piątek, 18 października 2013

rozdział 5

                                                                       *** z pkt widz KLARY ***

- Laura! Ty sobie ze mnie żarty robisz? - Wkurzyłam sie jak usłyszałam o tym wypadku. Na pewno chce mnie tylko wystraszyć. Ja w to nie wieże. Nikt mnie nie przekona aż nie zobaczę czegoś z nim zwiazanego. Za dobrze go znam, znaczy... tak sądze.
- Nie zartuje, mówię poważnie. Carlos jest w szpitalu w bardzo ciezkim stanie! - Pierwszy raz od 4 lat zobaczyłam, jak Laura tak bardzo sie kimś przejeła, ze az zaczęła płakać. ONA! Osoba która po prostu nie lubi hollywoodzkich gwizdeczek. Dziewczyna która ciągle .je poniża w swój sposób. To jest dla mnie szok! Jeden Carlos i już taka zmiana.  Ale no, nie zmienia faktu ze ja nadal w to nie wierzę.
-  A czemu ty sie nie przejmujesz?
- Louis, posłuchaj jestem Rusherką juz 3 lata i zdążyłam się przyzwyczaić do fałszywych informacji. Wolę poczekać az udowodnia mi to jakos, pokazujac na przykłąd jego samochód czy coś co pomoze mi dojść do wniosku ze to na pewno jest on. - Zaczęły mi lecieć łzy.. za bardzo go kocham. Nie potrafię doprowadzic  do siebie informacji, ze Los ma wypadek. Ale mimo tego ciagle patrzę na te wiadomości i czekam na nowe informację w nadziei, ze ja miałam rację.



---- 2 dni później---

   Carlos już powinien byc w domu. Właśnie mija tydzień odkąd wyjechał do Paryża. Sydney i Kiki ciagle krążą smutne po domu co mi też się udziela. Biedactwa. Siedząc przed telewizorem te dwa dni ciagle patrząć na nowe informacje dotyczące wypadu uwierzyłam, ze to Carlos uległ wypadkowi. Pokazali samochód. Tak to był samochód Carlosa. Jestem tego pewna. Z informacji wynika, ze Carlos jest obecnie w bardzo ciężkim stanie już drugi dzień od operacji. A lekarze mówią ze  to będzie cud jak wyjdzie z tego cało. jednak, coś nadal mi nie pasuje. gdy były rozmowy z Jego rodziną zaskoczyło mnie. Bo to nie był tat Carlosa ani jego bracia.. Albo miałm zwidy albo po prostu mam racje ze coś tu jest nie tak. Przerażona informacjami poszłam na górę się przebrać bo miałam całą koszulkę mokrą przez łzy Sydney i moje ( tak tak, psy płaczą )  Zeszłam na dół trzymając w dłoni pełno chusteczek. Poszłam do kuchni i zrbiłam sobie gorace kakao bo zrobiło mi się zimno. Chwyciłam kubek i znów poszłam smutnym krokiem do Laury i Lou. Siedzieli wtuleni siebię, przygnębieni wiadomosciami które leca na okrągło od 2 dni. Żadnej nowej informacji. Usiadłam obok nich i znów zaczęliśmy patrzeć całe godziny w telewizor czekając na nowe informacje. Byłam pewna ze ktoś do nas zadzwoni, ale nic. Telefon umilkł. W całym domu cisza.. tylko nasz łacz i informacje w telewizorze.
- Ej myślicie ze Los przeżyje? - zapytałam się z zawachanym głosem.
- Nie mam pewnosci ale mam nadzieję ze wróci do zdrowia - Lou podniósł sie i uściskał mocno na pocieszenie. I tak już przy mnie pozostał. Siedzieliśmy cała trójką przy sobie ze zwierzakami które usneły przy nas. Słodziaki, przynajmniej niech one troszke odpoczną. Znudzeni i zmeczeni już nie mieliśmy co robić i nagle zadzwonił mój telefon. Szybko podniosłam się potykajac sie o nogi Lou. Jak najszybciej pobiegłam do kuchni wszystko rozwalając aby tylko zdążyć debrać telefon.
- Słucham? - Zadyszana i pełna niepokoju odebrałam telefon.
- Dzień dobry dzwonimy z oferty darmowy rower dla lu... - rozłaczyłam sie.. na serio? w takim momencie mi z jakąś reklamą roweru wyjeżdżają? A juz myślałam ze to Carlos. Że zadzwonił ze to nie był on, to ktoś inny. Westchnęłam i znów poszłam do salonu wtulając sie w Sydney.  Zaczęły mi sie zamykać oczy gdy Laura zaczęła mnie szurchać. otworzyłam szeroko oczy i słuchałam dziennikarki
* Dzien dobry, przed państwem Christina Fleur. nadaje dla państwa spod szpitala ksiecia Ludwika VIII dzie obecnie przebywa cieżko ranny potrącony kierowca w czwartkowym wypadku. Przed minuta dowiedzieliśmy się ze stan Peny pogorszył sie i z każdą chwilą jest coraz gorzej. Miejmy nadzieje ze przezyje. Wiecej informacji za 5 minut"
- COOO?! Pogorszył sie? Serio? Wy sobie jaja robicie?! Carlos durniu wstaawaaj!
- Laura! Laura spokojnie, nic krzykiem nie zdziałasz, on jest w Paryżu a ty w Los Angeles. On cie nie usłyszy. Usiądź i czekaj na kolejne wiadomości ja ci mówię będzie wszystko dobrze. - uspokoiłam Laure, sama byłam w szoku ale co ja mogę poradzic no... nic tylko modlic sie i czekać.
* Witam państwa, podcza sprzerwy dowiedzieliśmy sie przykrych wiadomości. Otóz 3 minuty temu zmaarł Carlos Pena cieżko potracony keirowca oraz wokalista słynnego boysbandu Big Time Rush. Fani w żałobie, ich idol nie żyje. Co dalej z zespołem. Czy reszta będzie dalej grała koncerty? Co zrobią lekarze? Jest teraz dużo pytań, ale wiemy ze ciało Peny zostanie jutro odeskortowane do Columbii jego rodzinnego miasta, z Paryża Christina Fleur*


GDY to usłyszelismy.. zamarliśmy w bezruchu, patrzyliśmy w telewizor z nie dowierzaniem. Ta informacja nie mogła do nas a szczególnie do mnie dotrzeć. To był przecież mój idol. Mój Carlosik który robił waaazaaa... jak to możliwe.. ze już go nie ma... Przejeci ta informacją przytulaliśmy sie mocno w ciszy  i z płaczem około godzinę. Nie wyobrażam sobie co teraz czuja rodzice Losa a co gorsza jego przyszywani bracia Logan, Kendall i James. gdy już trochę ochłonęliśmy poszłam do kwiaciarni. Poprosiłam o czerwoną róże bo to jego ulubione kwiaty. Przystroiłam w piękną niebiesko - fioletową wstążkę i wróciłam do domu. Ubraliśmy się na czarno i podeszliśmy pod jego dom. Stanęliśmy i przez pare minut modliliśmy sie przed wejsciem. Podeszłam na ganek i położyłam różę na schodach. Spojrzałam sie na dom upuściłam kilka lez na ganek i odeszłam z dźwiękami wiatru.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sorki, ale mam strasznego doła.. musiałam sie wyżyć.

Ale Losem nie przejmujcie sie jest w moim opowiadaniu bliżej niż sądzicie ;D

Pozdroski ;D Do piątku :*

piątek, 11 października 2013

Rozdział 4

PREVIEW


                                                                *** z pkt.widz Laury***

- No i co ja zrobię z Nimi no? No słodkie jesteście ale nie wiem czy dam radę się Wami zaopiekować
- Oj laura przestań, wiem że one są spokojne i prędzej, one pomogą Tobie niz ty im. Spokojnie ja ci pomogę, uwielbiam zwierzaki - Przynajmniej mam ją. Podeszłam do Sydney a ona zaczęła mnie lizać po twarzy
- Wiesz Klara chyba polubię tą Sydney. - reszte dnia spędziliśmy na zabawie ze zwierzakami oraz na rozmowie czemu Louis przefarbował sie na blond. To mnie szczerze zszokowało. Okazało sie, ze założył się z kolega o to kto dłużej wytrzyma pod wodą. No i efekt mamy. Genialnie wygląda w blondzie.


                                                  ----------------- rozdział 4 ---------------

- SYDNEY! Nie ganiaj Kiki! - I po co ja sie wydzieram, przecież ona tego nie rozumie, pięknie.. 3 dni są u mnie a już rozbiły mi 3 wazony, 10 szklanek i o mało nie zwaliły telewizora. Jak Carlos z nimi wytrzymuje w domu? " Są bardzo grzeczne" no gdzie on to widzi? To sa jakies zwierzęce  małe demony  z piekła rodem. Jeden za drugim gania, brakuje tu tylko rybek zeby kiki je wyłowiła...
- Laura!!! Weź coś z z nimi zrób! Próbuje napisac rozdział na mojego bloga ale nie mogę bo sydney ciągle lata przy moim nogach!
- A co ja ci poradzę! Sama chciałas aby u nas zostały! W dodatku jak masz do mnie sprawę do miałaś   zejsć z góry i do mnie przyjsć a nie się wydzierasz na cąły dom!
- Oj sory! Nie chce mi sie zchodzic to strasznie daleko!
- To rusz następnym razem ten swój zad i tyle! - Jak ja jej nie cierpię... Cały rok spokoju, aż przysżły wakacje .. całe 2 miesiace musze sie nią opiekować. Czemu pozwoliła Carlosowi zostawić u nas jego zwierzaki.. a chwila tak.. wybłagała mnie. Czemu sie zgodziłam? Same problemy z nimi -,-
- Kiki nie łaź bo blacie stołu, NIEE nie tylko nie idź tam! - Szybko pobiegłam do kuchni i zanim zdążyłam dobiec.. moja najcenniejsza  szklana miska na owoce była już w proszku..... - KIKI marsz do kata! - Tak.. mów do ściany.. trudno Los bd liczył sie z kosztami bo to mu na sucho nie ujdzie. Ehh trzeba zebrac te szkło z podłogi.. jak ja nie lubię kotów..Jak posprzątałam kuchnię to wzięłam sie za cały dom.. strasznie mi sie nudziło. Gdy skończyłam połozyłam się na kanapie i włączyłam telewizor, zaczął lecieć jakiś film o psie i kocie.. ahh wszedzie te zwierzaki....


                                     ---- z pkt. widz Louisa----

Kurde ale ja brzydko wyglądam w tych blond włosach...  Czemu ja się w ogóle zgodziłem na ten zakład? Wiedziałem ze przegram. Skubany Josh. Na moje szczęście jeszcze tylko 4 mycia głowy i farba mi zejdzie. Przynajmniej fart, ze Josh nie wybrał rudego koloru. Wtedy to byłaby masakra. No dobra.. trzeba sie ogolić i pójsć do Laury i pomóc jej z tymi zwierzakami. Jakie szczęście, ze nie kupiłem jej na urodziny psa, dobrze ze w ostatniej chwili postawiłem na banslotetkę uff. Właczyłem sobie telewizor w łazince i zacząłem sie golić. Ale fascynujące informację, o kurze tak terroryzm w Iraku, tam ciągle jest terooryzm nic nowego!  Oz kurde.. musiałem sie zaciać -,-. Jak zwykle gdy coś potrzebne np chwilowy plaster to go nigdzie nie ma! Trudno bd krwawił. Jak już skończylem sie ubierać jeszcze raz spojrzałem na moje okropne blond włosy i wyszedłem do Lury. Dobrze ze mieszkamy obok siebie, nie musimy jeździć przez połowe masta aby sie spotkać wystarczą 2 minuty.  Dzień miły, spokojny słońce prazyło, a nasza okolica jakaś cicha... dziwne być może za gorąco. Wszedłem do jej domu. Nawet już nie pukam po prostu wchodzę.
- HEYY wszytskim! - nikt nie odpowiedział, dziwne. Weszedłem do salonu i zobaczyłem, ze Laura śpi sobie w  najlepsze. Nie chiałem jej budzic wiec wyłaczyłem telewizor, ale zamiast tego właczyłem znów kanał informacyjny " A teraz nowa wiadomosć z Paryża otóż pewien zespół z Ameryki został przewiexiony do szpitala z powodu błędu kierowcy ich busa. Cała czwórka wyladowała na obserwacji, lecz lekarze mówią ze ich stan jest stabilny, wiecej informacji za 5 minut:"  Chwila... czyżby nie chodziło im o BTR? O rany Carlos... trzeba obudzić Laruę.

- LAURA! Ej wstawaj! - nic spała na amen... Poszedłem do kuchni i wlałem wody w miskę. Położyłem ją na podłodzze obok wersalki. Podszedłem ją od tyłu i podniosłem do góry tak, ze Lori spadła prosto głową w wodę.
- IDIOTO! Cos ty zrobił! Nie mogłeś mnie nomalnie obudzic?
- NIe, tak było zabawniej. - Laura zaczeła mnie gonić ale nie dała rady, w końcu ustąpiłem a ona zaczeła mnie bić, co mnie tak na prawde łaskotało.
- Dobra uspokuj sie słuchaj, w wiadomosciach było o jakimś zespole z USA który trafił do szpitala.
- No i co?
- No i to ze jest to w Paryżu! A kto jest w paryżu?
- Em.. no nie wiem.. nie interesuje  sie tym, wiesz jakie ja mam do tego podejscie.
- Oj ciemnoto BIG TIME RUSH tam jest! Weź połacz fakty! Paryz + zespół+ Usa = BTR!
- weź nie swiruj, na pewno to nie oni.
- Jeśli jesteś taka pewna to chodź zobaczmy wiadomosci. - Jak zwykle mi nie wierzy. Moze czasem mnie za bardzo ponosi ale tu na pewno o nich chodzi! 
- Zaczyna się.. mówie ci ze to nie oni.
   * Wrcamy do tematu sprzed przerwy. Odsyłamy państwa do naszej reporterki która jest obecnie na miejscu wypadku, Erin proszę podaj nam szczegóły.  Witajcie, otóż dowiedziałam sie ze ta grupą jest nowy zepsół z USA pod nazwą Unarmed, grupa liczy 3 wokalistów.*
- Ha!!! Mówiłam ze to nie BTR!
- Słuchaj dalej! Cos mi nie pasuje! Wcześniej mówili zę była ich czwórka! To co z tą czwartą osobą?
    * Ale to nie wszystko, z  oględzin wynika, ze bus wjechał w samochód osobowy. Na nieszczeście, w tym samochodzie siedział gwiazdor tez Amerykańskiego Boys bandu Big Time Rush - Carlos Pena. Obecnie on jest w najpowazniejszym stanie i zaraz ma być przewiexiony na blok operacyjny. Dziekujemy za informacje*
- Mówiłem! mówiłem..a ty mi nie wierzyłaś! I co teraz?
- DAJ MI SIE ZASTANOWIĆ! Jestem w szoku.. przecież nawet do niego nie zadzwonie bo idioto on nie odbierze! Na ewno juz po jego telefonie! teraz to tylko czekac na dalsze informacje!
- No tak masz rację.. nic nie zrobimy - Prz~ytuliłem Laure do siebie. W tym czasie nawet Sydney i Kiki do nas podeszły i też zrobiły sie smutne. Chyba przeczuwaja ze coś złego stało sie właścicielowi. Biedactwa.


                                                           --------- z pkt widz Klary -----------

- Ej co sie tu u was dzieje? Czemu tak zaczęliście sie wydzierać co? Ludzie przecież nic sie nie pali!
- Em.... wiesz co.. moz usiadź bo b to chyba najbardziej zaboli.
- Zaboli? Ej no weźcie mówicie. Louis no mów!
- No.. ten tego...
- Tak ty umiesz tłumaczyć... Klara słuchaj Carlos jest w szpitalu na operacji, walczy o życie. - Przykuło to mnie do sciany. Moje serce zaczeło walić jak nigdy. Jak to? Mój idol moze.. umrzeć? Nie nie to nie moze być prawda!
- Nie on nie moze umrzeć! Nie nie nie! - Wydarłam sie i uciekłam na górę płakać. Najchętniej bym spakowała sie i wyjechała do Paryza by wesprzeć go.  Ale jedyne co moge teraz zrobić.. to czekać na kolejne informacje.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


I'm BACK!!!!!

No to mcie 4 wypragniony od 2 miesiecy rozdział ;D 

Teraz co piątek bd pojawiać sie nowe rozdziały, w piątek, niestety tylko, ponieważ mam dużo nauki.. ;(

Więc no co? Znów groza znów makabryczne przezycia TAK! takie cos tylko u mnie hehhe.

Mam nadzieje, ze o mnnie nie zapomnieliscie, i z checią bd czytać dalej te opowiadania ;D

I teraz robię mała zasadę, jak nie będzie 7 komentarzy, to nie bd dodawała rozdziału. Bo wiem jak to sie później kończy i musze postawić na tym blogu ultimatum  ^^

DO zobaczenia za tydzień, ;D

wtorek, 8 października 2013

----------------------------------- WAŻNE ----------------------------------------

Postanowiłam , ze w każdy piątek co tydzień będę dodawała nowy rozdział ;D

Tak wiem, ze zaniedbałam blog, kończąc na 3 rozdziale w lipcu... i dalej go nie pociągnęłam, ale dzis zdecydowałam, ze od tego piątku (11.10.13) co tydzień będzie pojawiała sie nowa notka ;D

Przeparaszam za ten długi okres wyczekiwania, ale mam nadzieje, ze z nową energia ipodejściem znów wgłębicie sie w losy moich bohaterów ^^



http://btrkapoland.blogspot.com/