poniedziałek, 17 lutego 2014

ROZDZIAŁ 6 - "Wszytsko się zmienia"

*PREVIAMENTE*

Laura, roztrzepana młoda dziennikarka, nielubiąca gwiazdek Hollywood przeprowadza się na osiedle, gdzie spotyka przypadkowo gwiazdkę z zespołu Big Time Rush - Carlosa Penę. Od początku stwarzają miłą i przyjazną sąsiedzka atmosferę. Pewnego dnia, Carlos pomaga Laurze w przywiezieniu jej siostry - Klary która jest rusherką. Po krótkim czasie Klara zgadza sie za Laure przygarnąć psa i kota Carlosa na czas jego wyjazdu do Paryża w sprawach służbowych. Jednak, gdy następnego dnia słuchają wiadomości, dowiadują sie, ze Carlos miał wypadek, niedowierzająca Klara próbuje uspokoić rozpaczającą Laure i jej przyjaciela Louisa, jednak po kilku dniach, dochodzą niepokojące wieści o śmierci Peny. Dziewczyny kupują różę i kładą ją na schodach domu Carlosa...

*ROZDZIAŁ 6* -  "Wszystko się zmienia..."

*** z pkt. widz. Klary ***

Zamyślona w sprawach które się ostatnimi dniami wydarzyły, odeszłam od domu Carlosa. Nie mogłam spokojnie odejść spod jego domu. Z każdym krokiem, czułam coraz większy odstęp między mną a .. nim. Cała przepełniona płaczem, żalem i bólem po stracie idola z całą mokrą, zapłakaną bluzką przytuliłam sie do Louisa, który zaczął mnie głaskać po głowie mówiąc "Wszystko będzie dobrze", mimo, ze ja wiedziałam, co teraz będzie się działo. Rozpad zespołu lub szukanie zastępcy dla Carlosa co jest niedorzeczne, potem wielka depresja rushers, która może doprowadzić do samobójstw a wytwórnie do bankructwa. Co najgorsze chłopaki, mimo, że będą próbować swoich sił w solowych karierach, nie dadzą rady pogodzić się z tym, co się wydarzyło, co może przekreślić ich karierę. Tyle złych myśli mi przychodzi na myśl, żadnej dobrej. Louis złapał mnie za ramię trochę odsunął od siebie.
- Mała wszystko w porządku? Nie płacz, każdy kiedyś musi odejść. - z Uśmiechem na twarzy spojrzał się na mnie jak dobry ojciec który martwi się o swoje dzieci.
- Teraz już nic nie będzie w porządku, wszystko się zmieni, całe moje życie, ich życie, a co dopiero mam mówić o jego braciach i rodzinie. To jest Lou straszna starta której ty nie zrozumiesz! - Odepchnęłam go i pobiegłam przed siebie z wodospadem łez.Nie spoglądałam się w tył, nie chciałam wiedzieć co Laura i Lou robią, chciałam być sama, wypłakać sie w jakimś miejscu, uspokoić swoje myśli, a co najwazniejsze, zacząć myśleć co będzie dalej. Gdy dobiegłam do plaży, rozpuściłam włosy, wzięłam buty w ręcej i z wiatrem i stopami w morzu zaczęłam iść sobie spacerkiem, z płaczem, przygnębieniem i rozmyślaniem o dalszych losach..

***z pkt. widz. Laury***

Biedna Klara, co ona musi teraz przezywać. Przecież wspierała nas w całym tym okresie, sądząc, że to nie prawda, i nagle ta śmierć ją załamała. Moze się zbyt przejęła, ale i tak ją rozumiem, sama nie dopuszczam sobie do myśli ze facet, gwiazdeczką LA która nawet polubiłam zostawiła i mnie swoje zwierzeta! A tak, no i jeszcze ze zginął co jest jeszcze gorsze.. Ciekawa jestem gdzie ona pobiegła.
- Lou! Wiesz gdzie Klara pobiegła? - Louis spojrzał na mnie smutnym wzrokiem
- Wiesz, nie, ale jest strasznie przygnębiona. Nie wazne co jej powiesz, ona będzie widziala same minusy tej sytuacji. Nie potrafi sie z tym pogodzić.
- No wiem rozumiem, ale nie dziwi cię fakt, ze ona cigle nas uświadamiała ze to nie prawda bo to, bo tamto a teraz nagle uwierzyła?
- W sumie.. to jest dziwne,... moze z czasem się wyjaśni. Chodź do domu, wypijmy kawe i zobaczmy, moze będą jeszcze jakieś nowe informacje.
- No zgoda.... - Lou wziął mnie za rękę, a ja położyłam mu na ramieniu swoją głowę i poszliśmy do mieszkania.Po drodze przypomniało mi się, ze mam klucze do jego auta które miałam odebrać gdy on dojedzie na lotnisko. przebraliśmy się, wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy 5 kilometrów na lotnisko gdzie odebraliśmy samochód. No chociaż, nie musieliśmy już pedałować. Wsiedliśmy, i poczuliśmy się dziwnie,
- Nie wiem jak ty, ale ja się czuje jakby Los tutaj był.. przy tej kierownicy.. NIE JA TAK NIE MOGĘ! siadaj za kierownicą, ja tui spanikuję! Louis! weź no! - Chciałam jechać, ale sama myśl, o tym, ze jeszcze tydzień temu on tutaj siedział mnie wstrząsała.
- No ale... no... dobra! Ale jak w cos walne to bedzie twoja wina! Wiesz ze ja po mieście wole rowerem jeździć niż samochodem. - Tak to prawda.. facet a boi  się jeździć po ulicach LA.. taa mój bohater ... gdy byliśmy w drodze, znalazłam w jego schowku jego płyty.. jego.. nie zespołu... Co nas zdziwiło.. Wzięłam je do ręki, aby wziać je do domu i przesłuchać.

Po 5 minutach byliśmy na miejscu i wparowaliśmy do domu jak burza, aby jak najszybciej przesłuchać piosenek. 
- NO  puszczaj wreszcie! No daalej! 
- Kurde Louis spokojnie, bo jeszcze zepsuje, a nie wiadomo czy to nie jest jedyna kopia no! 
- No dobra ... ale no weź szybciej! - Ten gosć czasem mnie irytuje. Gdy załączyłam płyte, usłyszeliśmy fantastyczne piosenki po hiszpańsku i angielsku w wersji electro - pop. Każda następna piosenka była coraz lepsza, i bardziej precyzyjna..
- Ej Lou słuchaj, jak Los no umarł, moze wrzucimy do sieci jego kawałki, aby fani dowiedzieli sie, co robił przed.. no tym wypadkiem..
- Nie wiem czy to dobry pomysł.. bo potem jego rodzina.. fani.. wytwórnia.. nas pogą pozwać..
- Boisz sie tego? A jak te pisoenki okarzą się hitem? Przecież ty jesteś radiowcem, wiesz co będzie hitem!
- Masz racje wrzucaj.. hmm.. ELECTRICO! Tak to zrobi furorę.. i nazwijmy go PenaVega..
- Ej czemu PenaVega?
- Bo fajnie brzmi... oj wrzucaj! - Przyniosłam laptop i zaczęłam kopiować kolejne piosenki Carlosa..  Bylam tak bardzo podekscytowana, ale gdy już zaczęłam ładować je na stronkę przeszedł mnie dreszcz że robię to ze swojej pychy.. ale wiedziałam, ze ta piosenka będzie hitem. Już chciałam załadować ją, gdy Louis otworzył drzwi a tam...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak wiem, zę nie lubicie jak tak robię przerwy ;D

Od dziś OBIECUJĘ NA 100% w każdą sobote lub poniedziałek będa pojawiać się nowe rozdziały!

teraz już bloga nie bd zaniedbywała, :*

Ciekawa jestem waszych opinii ^^

Do napisania <3