sobota, 29 września 2012

Rozdział 11

Dzięki  za 3100+ wejść i za 100+ Komentarzy. Jesteście super!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Wszyscy się na mnie patrzyli. To było dziwne. Logan wlepiał we mnie gały. No wiem jesteśmy Kogan no ale bez przesady xD Wyjąłem kluczyki z drzwi i powoli otworzyłem drzwi. Nie spojrzałem się do środka, bo patrzyłem na ich miny. Byli wszyscy jakoś dziwnie szczęśliwi. Obróciłem się by zobaczyć co ich tak zdziwiło. Wejrzałem, znaczy weszłem do środka. To co tam zobaczyłem przekracza wszelkie granice wyobraźni no przynajmiej mojej. Schody były pokryte dywanem na którym był Spiderman. Tak wiem jestem dorosły a zachowuję się jak dziecko. Ale pierwsze co żuciło mi się w oczy to ogromna zielona plama na podłodze w holu.
-Ej co tu się stało? -Wszyscy się odwrócili a Carlosa. A on zrobił skołowaną minę słodkiego psika co na mnie nie działało.
-Echem no ten teges jak robiliśmy niespodziankę spadła na mnie zielona farba na głowę i mam teraz trochę zielone włosy. Dziwne, że nie zauważyłeś. - Faktycznie, Carlos miał lekko zielonkawe włosy. Popatrzyłem dalej. Na suficie wisiał wielki napis " Kendall is Hero" no ja nie jestem żadnym bohaterem no. Czy oni nie mogą tego zrozumieć? No było tego o wiele więcej przemalowana kuchnia na zielono. Nie ma to jak jeść w zielonej kuchni zielone warzywa. Haha Przez pomyłkę mogę zjeść ścianę.
-Dzięki. Wspaniała niespodzianka. - Przytuliłem ich wszystkich z całego serca aż się zaczęli dusić.
-O rany człowieku. Co oni ci tam zrobili w tym szpitalu. Jesteś jakiś silniejszy. O mało co mnie nie zgniotłeś!
-Logan wiesz zdradzę ci sekret. Nie faszerowali mnie niczym bum!. Znasz tajemnicę.- Wszyscy się zaczęli z nas śmiać a szczególnie z Logana.
- Aale czekaj moment to nie wszystko. - Klara odezwała się zza Jamesa.
- No już mi się zaczyna podobać co takiego dla mnie macie? - Zrobili jakieś podejrzane miny. Trochę się przeraziłem.
- Chodź z nami na Górę.
- No ok. Diana chwyciła mnie za rękę. Nie wiem czemu na twarzy pojawiły mi się wielkie rumieńce, i się trochę zawstydziłem. No kurczę co ze mną się dzieje? Prowadzili mnie na 1 piętro gdzie miałem jeden pusty duży pokuj. W środku nie było nic. Żadnych mebli ani ścian nawet okien nie było. Tylko białe ściany. Miałem tak zrobić sobie pokuj gier.
 -Gdzie wy mnie prowadzicie? Chyba nie do mojego pustego pomieszczenia co?
- A no właśnie tam cię zabieramy.- Wiktoria uśmiechnęła się do mnie.
- Otwieraj drzwi znów. - Chwyciłem srebrną klamkę i otworzyłem drzwi. Ten prezent jest genialny!! Pokuj do grania w Pintbool. Ale skąd oni wiedzieli, że uwielbiam w to grać.
- No nie mów nam, że ten prezent Ci się nie podoba.
- Jest genialny. Dlaczego sam na niego nie wpadłem? Haha jesteście najlepszymi przyjaciółmi na świecie!! To jak idziemy zagrać?
-  No już myślałam że nas nigdy nie zapytasz. - Carlos pobiegł jak najszybciej i zaczął się ubierać w kostium.
- Jazda !!! Przebieramy się i łapiemy broń! - Na mój rozkaz wszyscy ruszyli się ubierać. Od dawna nie grałem już w ta grę. Zostawili dla mnie zielony kostium. No wszystko dziś mam zielone. Spojrzałem się na kulki jaki maja kolor no też były zielone. Hahah nie dość  że najlepszy dzień w moim życiu to i mam wszystko w ulubionym kolorze. Po 5 min byliśmy już gotowi.
- Na mój znak zaczynamy grę! Wszyscy na miejsca!- Postanowiliśmy, że wygra ten który najmniej zostanie ubrudzony farbą. A znakiem było wystrzelenie kulki na sufit. Każdy się schował za jakiś kawałek tektury. Trzy dwa jeden! I kulka poleciała do góry. Zaczęliśmy grę. P 10 sekundach gry Wiktoria już dała się zestrzelić. To będzie łatwa gra. Logan dostał ode mnie w kask i teraz nic nie widzi. Wszyscy go ostrzeliwują a on nie wie co robić i strzela na oślep. Haha to wygląda genialnie. James się potknął o kamień ze styropianu i upadł po drodze zwalając Carlosa i w ten sp[osób wylądowali na sobie. A Logan nadal gania po całym pokoju nie widząc gdzie idzie. Zaraz wpadnie na ścianę. Za późno haha jaki z niego łamaga. Ja nie dostałem jeszcze ani jedną kulką. A dziewczyny się same siebie zbijały. A nikt mnie nie widział. Postanowiłem prześliznąć się dalej i bliżej ich bym mógł ich zestrzelić. Dyskretnie prześlizgnęłem się po podłodze i wylądowałem na odpowiedniej pozycji. Nikogo nie widziałem, przeciez przed chwilą jeszcze stali przede mną. Coś tu jest nie tak. Odwróciłem się. Nadziałem się na pistolet do gry. Spojrzałem się w gore
- No witaj Kendall. - Klara mnie przywitała sarkazmem. I zaczał się ostrzał. Zacząłem uciekać przed nimi. Ja uciekałem strzelałem za siebie a oni za mną zaczęli biec. Nie miałem szans. Poległem na placu boju. A zapowiadało się tak pięknie. Myślałem że wygram, a nie że przegram. Skończyliśmy grę. Brakowało nam tylko Logana. Zaczęliśmy go szukać. Nigdzie go nie było.
- Ałłł. Uważaj gdzie chodzisz. - Logan krzyknął z bólu.
- Haha Logan a co ty na ziemi leżysz przebieraj się!
- Tak łatwo ci mówić. Zgniotłeś mnie na dobre. Ale ty jesteś ciężki. No centralnie na brzuch mi stanąłeś!! - Dałem Loganowi rękę a on wstał. Nieźle się schował. Zeszliśmy wszyscy na dół. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach ale mi było trochę smutno. Logan z Klarą przytulali się do siebie i co chwila on ją całował w policzek. Wiktoria znów siedział Carlosowi na kolanach. A James i Alex co chwila się całowali. Fuj. No dlaczego ja nie mam dziewczyny. Diana siedział obok mnie i też się na nich dziwnie patrzyła. No chociaz ona mnie rozumie.
- Ja się Musze juz zbierać. No to spadam Trzymaj się Pamiętaj, że jutro mamy ostatni Koncert Summer Tour! - James z Alex wyszli a za nimi reszta. Szkoda. Została tylko Diana. Pomogła mi posprzątać dom. A szczególnie pokuj gdzie graliśmy.
- Dzięki za pomoc.
- Nie ma sprawy, przecież nie możesz jeszcze się za duzo przemęczać.
- Oj daj spokój. I tak jutro musze nieźle powiwijać na scenie. - Uśmiechnęliśmy sie do siebie.
- A pokażesz mi jakieś kroki?
- Jasne! Chodź tu i cię nauczę "If I ruled the world" To nie jest takie trudne ale tak się wydaje.
- Ok pokaż. - Spojrzała sie na mnie. Poczułem sie jak nauczyciel. Pokazałem jej kroki powoli zaczęła łapać o co w tym chodzi. Podszedłem za nią bo już parę razy się przewróciła, bo nie mogła złapać równowagi.
- Tańcz nie bój się ja ciebie złapie i się nie połamiesz teraz. - Stanąłem a Diana zazeła tańczyć. Całkiem nieźle jej teraz szło. Obróciłem się na chwile za siebie a ona wpadła mi w ręce.
- Hehe za wcześnie cię pochwaliłem.
- Zdaża sie. - Podniosłem ją i spojrzeliśmi sobie w oczy. Ona jest taka piekna.
- Kendall, wiesz jesteś wyjątkowy.
- Ty też. - Objąłem ja w biodrach, przysunęliśmy się do siebie i pocałowaliśmy. Diana szybko sie odsuneła.
- Yhm wiesz ja już powinnam iść. Pa do zobaczenia.
- Czekaj! Diana poczekaj nie idź! - Wybiegła z pokoju. Ruszyłem za nią. Nie zdążyłem wybiega z domu i wsiadła do auta.
 Czekaj!! - Nie usłyszała mnie. Odjechała. Co to miało w ogóle znaczyć? I co ja w ogóle zrobiłem? Ciekawe jak to sie dalej potoczy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za krótki rozdział. Jestem strasznie chora i ledwo co go napisałam Ale wszystko dla Was to robię. Miałam go w ogóle go nie pisać. Poświeciłam swoje zdrowie :)  No to piszcie kometarzyki. Czekam na wasze opinię. 

                                                              ~Hendersonka

środa, 26 września 2012

Rozdział 10


Poczułam na moim policzku coś mokrego. Otworzyłam oczy a tu moja wielka puchata kulka lizała mnie po twarzy. Taką pobutkę to ja rozumiem. Od razu dzień nabiera sensu. Wstałam z uśmiechem na twarzy i poszłam się umyć. Ubrałam się w czarną bluzkę z "me gusta", krótkie jenasowe spodenki i czarne vansy. Strasznie lubię tą markę. Wyjżałam za okno było piękne słońce. Piękny dzień na przywiezienie Kendalla ze szpitala. Już tydzień miną od jego wypadku. Chłopcy jakoś sobie poradzili bez niego na koncertach. Ich fani są niesamowici. Przyszli pod szpital i zaczęli spiewać Worldwide dla Niego. To było takie niesamowite. Kendall cały czas siedział na twitterze i odpisywał i dziękował za życzenia od fanów. Miło z jego strony. Ja z Loganem przez ten cały czas zajmowaliśmy się domem. Dokańczaliśmy niespodziankę po której została wielka zielona plama po Carlosie. Zostawilismy ją na pamiątke. Odbieraliśmy pocztę a wniej pełno listów w których byy jakieś rzeczy bo były wypukłe. Przyszło również z 50 paczek w których były misie. WOW będzie miał dużą kolekcje. Ważne że nasz dzielny chłopak wyzdrowił i dziś z niego wychodzi. Wyszłam z pokoju do kuchni i zrobiłam sobie niadanie. O tej godzinie przeważnie Alex siedziła przed TV i oglądała Big Time Rush. Musiało coś się stać. Wróciłam się do pokoju Alex. Otworzyłam powoli drzwi a ta spała sobie w najlepsze. No w takim momencie mi przyszedł sms. James: "Będziemy za 30 min" O teraz tu muszę ją na pewno obudzić. Wzięłam największa poduszkę jaka znalazłam i udeżyłam ją z całej siły. Nie wiedząc co sie dzieje spadła z łózka.
-Ej co to ma być? Tak się budzi współlokatorkę? - Otwierając ledwo co oczy wzięła poduszkę i wycelowała ją we mnie. Nie zdążyłam się obrócić a poduszka we mnie trafiła i się wywróciłam na podłogę.
-I co miło? - Obie leżałyśmy na podłodze śmiejąc się na cały głos. Dawno już tak nie żartowałyśmy razem.
-No dobra wstawaj śpiochu. Chłopaki jada już po nas. - Wstałyśmy razem ponownie uderzając się poduszkami. Zeszłyśmy po 10 min naszej poduszkowej bitwy. Zrobiłam śniadanie i szybko je zjadłyśmy. Ledwo co odstawiłam naczynia rozległ się dzwonek.
-No siemka. Gotowe? - Logan wszedł do środka i mnie pocałował na przywitanie. Dawno nikt tak mnie nie przywitał. A nie przecież moja Penti rano.
-Hej kochanie. No tak jestesmy już gotowe. Alex złaź z tej kanapy i chodź już! Musimy jechać po Kendalla! - Aleź zerwała sie. Wyłączyła TV biegnąc do nas tyłem i nie zdążając wychamować udezyła w futrynę i wylądowała na podłodze. Logan nie wytrzymując zaczął się z niej śmiać.
-Nie ładnie się śmiać z czyjegoś wypadku. Sam nie umiesz wcelować w drzwi nieraz. - Alex się rozzłościła na niego. Wyszliśmy z domu. Na podwórku czekała już na nas zała reszta. Alez od razu podbiegła do bruneta i uściskała go z całej siły. Wszyscy się zapakowaliśmy i ruszylismy do szpitala. Po 20 min dotarliśmy na miejsce. Doznała nas szok. Co tam zobaczyliśmy nie mieściło sie po prostu w głowie. Fani z całego lA zebrali się w około szpitla by przywitać Kendalla wychodzącego ze szpitala. Mieli ze sobą piękne transparenty z napisami " Kendall ty nasz bohaterze, pamiętaj zawsze o nas my nigdy ciebie nie zostawimy w potrzebie!" Słodkie te transparenty. Zanim doszlismy do drzwi Chłopcy rozdali parę autografów. Co dziwne ja Alex i Wiktoria też dałysmy autografy bo nas prosili. Jestem sławna haha. Nie no żart. Ciekawi mnie tylko gdzie jest Diana. Ona też miała się pojawić z nami. Weszliśmy do środka. Poslzismy od razu do sali gdzie leżał blondyn. Zobaczyliśmy przez szybę jak sie pakuje a przy nim jest Diana i mu pomaga. O ale z nich by była super para. James nie patrząc się co sie dzieje w śrdku wparował do pokoiku.
-Kedall, blondasie jeden nareszcie wychodzisz na wolność! - To było dziwne Carlos i James to samo powiedzieli w jednym momencie. Jakby czytali sobie w myslach.
-No siema. O już i mi wolność. Tu było całkiem przyjemnie. Będę tęsknił za obiadami i tym łóżkiem spzitalnym- Wszyscy spojżelismy się ze zdziwieniem na niego. - Co tak się na mnie patrzycie jakbyście jakiegoś kositę zobaczyli. Przecież ja żartuje nie ma to jak swóje łózko i moje warzywka. Tu jest okropnie. Zabierajcie mnie stąd! - Usmialiśmy się z niego. Nadal ma to samo poczucie chumoru co kiedyś. Dobrze, ze nic się u niego nie zmieniło przez ten tydzień.
-A już myślałam, ze ty na serio mówisz. Nie wkręcaj mnie tak więcej. Chodź zabieramy cię już stąd. - Wzięliśmy jego rzeczy by się nie przemęczył. Wyszlismy z sali a On jeszcze wyjrzał na widok z okna i ciężko westchnął. Oderwał wzrok od krajobrazu i wyszedł. Całą grupką szliśmy radośnie.
-AA Kendall tylko uważaj jak wyjdziemy na zewnątrz. Nie żartuje.
-Noo ok ale o co chodzi?
-Zaraz się przekonasz. - Wiktoria otworzyła dzwi a tam tłum rozwrzeszczonych Rusherek i Rusherów wiwatowało na cześć Kendalla. Ken nie wierząc co się dzieje cofnął się z wrażenia do tyłu. Smiejac sie z całej siły nie móg w to uwierzyć. Podszedł do nich i dziękował z łzami w oczach. Nawet dostał ciasto z napisem ' Kochamy cię" Widżac ten napis jeszcze bardziej się rozpłakał ze szczęścia. Chciał się rzucić w tłum ale ochrona mu na to nie pozwoliła. On odchodząc trochę dalej od ochroniarza pokazał mu jezyk i wszyscy zaczęli się z niego smiać. Nie chcąc sie żegnać z fanami musielismy go załadować do auta bo inaczej, by przestał tu cały dzień. Oni na serio kochają swoich Rushers, ale oni sami nie uważaja się za gwiazdy tylko za czterech wariatów którzy dają koncerty dla równie szalonych lidzi jak oni. Maja taki super dystans do siebie.
-Kendall to jak zabieramy cię do domu czy wolisz coś innego?
-Szczerze ja chcę zobaczyć moje łózko i Yumę!! - Uff dobrze że przypomniałam Loganowi żeby zadzwonił po Kevina by przyjechał z Yuma do Kendzia.
-Nie ma sprawy. Musimy cię przecież zwieść do twojej rózeowej przyjaciółki i miekkiego przyjaciela.  
-Hahaha nie smiej się. Ty masz deskę i nie wiesz co to znaczy kochać.
-Ja nie wiem a kto ma dziewczynę co a no właśnie ja! - słuchając tej kłótni zaczełam sie smiać.
-Chłopaki stop przestańcie już nie mogę no. Haha Ja tu umrę przez was ze śmiechu.
-No widzisz Logan zobaczy do czego doprowadziałeś. Klara zaraz nam tu ze śmiechu zejdzie.
-Moja wina raczej twoja. A kto tu zaczął mówić o swojej różowej ukochanej?
-Różowo-szarej! Nie zapomina że ma łatki szare ty, ty ziemniaku ty!! - Nie wtrącając się w tą dyskusję usiadła spokojnie i się po cichu śmiałam z nich. Przez całą drogę wymieniali się zabawnymi tekstami. Dojechaliśmy do domu Kendalla. Wysiadłam jak najszybciej z samochodu by wziąć trochę powietrza. Zabraklo mi go przez nich.
-No i dojechaliśmy ty pomidorze!
-Pomidorze? Co to ma do czego?
-Oj zabrakło mi pomysłów na ksywy dla cienie. Nie czepiaj sie! - I znów się zaczęło. Czekliśmy jeszcze na Jamesa, Alex, Dianę, Carlosa i Wiktorię. Dojechali po 2 minutach do nas.
-Ej Ej spokuj już chłopaaaki cichooo!!
-Co!
-Jajco wiecie! - James i te jego teksty xD
-Wchodzimy do środka czy nie?
-No tak przecież pan stęsknił się za swoim łóżeczkiem!
-Oj zamknij się Logan. - Nie mogłam jużich dłużej słuchać. Wyciągnęłam klucze do jego domu z keiszeni i mu podałam

                                              *** z. Pkt widz Kendalla***

Już dawni sie tak nie kłuciłem z Loganem. Brakowało tych naszych dziwnych pogawedek. No dobra mam klucze. Ale dlaczego tak się wszysy na mnie patrzą.
- Otwierasz te drzwi czy nie!! - Wszyscy na raz krzyknęli. Nie wiem o co im chodzi. Przekręciłem kzamek, otworzylem drzwi i zobaczyłem...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i już mamy 10 rozdział szybko minęło. Dzięki wam, że wchodzicie na mojego bloga. I zapraszam również do głosowania w nowej ankiecie! Do sobotki!!

                                         ~Hendersonka

sobota, 22 września 2012

Rozdział 9

Dzieki za  2600+ wejść. Na początek chciałabym abyście zajrzały na blogi które polecam sa super naprawdę warto je przeczytać.. Nie pytaliście się mnie więc nie mam na co odpowiadać. No a jak tam w ogóle wam się podobało BTM? Mi osobiście bardzo ale Polski dubbing jest do kitu.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Zostałem z Dianą sam na sam w szpitalu. Carlos musiał wyjść, bo zadzwonił mu telefon. Szkoda. Dziewczyna miała skulona głowę i bała spojżeć mi w oczy. Czułem się dziwnie a raczej byłem skrępowany przy tej nieziemskiej urody dziewczynie. Wyjrzałem przez okno. Było piekne słońce.Zielone drzewa i kolorowe kwiety przycięte w słowo HOSPITAL. Na drzewach stopniowo zaczęły się pojawiać co jakiś czas żółte lub czerwone liście. Nadchodziła już jesień. Z reguły lubię jeśień. Dni są w sam raz nie za zimne nie za ciepłe. Można się wygłupiać w stertach liści. Urządzać bitwy na kasztany jeśli znajdziemy kasztanowiec. A szczególnie w tej porze roku uwielbiam te kolory które świadczą o niezwykłym świecie który jest pełen różnych przeszkód, barw, zabaw i tajemnic. Ale też wiąże się ze smutkiem, bo niedługo kończymy summer tour. Ale jak chłopaki sobie beze mnie poradzą. Jakoś muszą, mam nadzieję że dadzą radę. Odwróciłem wzrok z okna na Dianę. Nadal miała opuszczoną głowę. Może była nieśmiała, albo była skrępowana tą sytuacją.
-Ej Diana. Nie smuć się. Ważne, że nikomu nic nie jest. - Dziewczyna uniosła powoli głowę. Była cała we łzach. - Nie płacz. Zobacz nic ci nie jest, a ja mam tylko lekką ranę. Wyjdę z tego. Uśmiechnij się, nie potrzebnie sie smucisz. - Na jej twarzy rozbłysł lekki usmiech.
-Kendall, ale jak mam się nie smucić. Mam teraz wyrzuty sumienia, że ciebie naraziłam na niebezpieczeństwo.
-Nie ty mnie nie naraziłaś. To była moja decyzja, że ci pomogę. Zresztą pewnie Carlos ci to smao mówił.
-Tak mówił mi to samo. Widać bardzo dobrze się znacie. - Powiedziała z uśmichem ruda.
-A wiesz może kim był ten koleś co ciebie napadł? - Znów schyliła głowę. Widać było po niej, że wiedziała kto to i zrobił jej wielka przykrość kiedyś.
-Tak wiem. To był mój były chłopak.Nazywa się Brayde Caves. - Zrobiłem wielkie oczy. Coś mi mówiło to imię i nazwisko.
-Brayde Caves? Skądś kojarze te imię i nazwisko.
-Może dlatego, że kiedyś wpadł do więzienia, bo ukradł z banku pieniądze. A jego kolega uciekł z miejsca i nie znaleziono go do tej pory. - To wszystko wyjaśnia. Już pamiętam. Brayde to był mój kolega. I to ja byłem tym kolegą który zwiał z miejsca. Przyżekł mi, że na mnie się zemści jak tylko wyjdzie z więzienia. I ten dzień nadchodzi. Ale czy to był przypadek?
-Tak znam go. I to dosyć dobrze. - Patrzylismy się na siebie. Poczułem co dziwnego. Ta dziewczyna była na prawdę ładna. Może się zakochałem. Nie to niemożliwe. Zatopieni w swoich oczach nic nie słyszelismy. Nagle Diana podskoczyła a mi podniosło się ciśnienie. Doktor wszedł do sali i nas wystraszył. Oj o mało co nie dostałem zawału.
-Prosze Pani musze panią niestety poprosić o wyjście. Pan Schmidt musi odpocząc. Niedawno miał operację i nie może się przemęczać. Możesz z przyjaciółmi go odwiedzić jutro. - Zrobiło mi sie smutno. Ale to doktor.
-Pa Kendall. Trzymaj się. Na pewno ciebię jutro odwiedze i przekażę reszcie, żeby cię też odwiedzili. - Podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek. Lekko się zarumieniłem jak i ona.
-Do zobaczenia. Czekam na odwiedziny. - I odeszła.

                               *** z pkt. widz Wiktorii***

Weszłam do środka bo zrobiło mi się zimno. Reszta stała na dworze i rozmawiał o trasie i różnych innych rzeczach. Poszłam się przejść i zauważyłam jak Diana żegna się z Kendallem. OO To było takie urocze. Mam nadzieję, że mnie nie widzą bo wlepiam w nich gałki oczne. Diana wyszła z sali. Dziewczyna była cała czerwona a oczy miała zmęczone od płaczu.
-Hej Diano. Co się stało?
-Hej. Nic tylko mi jego strasznie szkoda. A lekarz powiedział, ze jutro możemy dopiero się zobaczyć z nim, bo musi odpocząc po operacji.
-Tak zauważyłam. No trudno jutro dopiero z nim porozmawiam. - Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. Wiedziłam, że to było jej bardzo potrzebne. Kupiłyśmy razem gorącą czekoladę z automatu i wyszłyśmy na dwór. Jak na złość zrobiło się cieplej.
-Nie bój się chodź zapoznam cię z resztą. A no właśnie bym zapomniała jestem Wiktoria.
-Nie boję się, ale obawiam się tego, że mnie skarą za to, że Kendall jest teraz uszkodony.
-Nie oni tacy nie są zobacyzsz. - Podesłyśmy pewnym krokiem do nich. Wszyscy się do nas uśmiechnęli a my odwzajemniłyśmy t.
-No poznajcie Dianę. To ją Kendall uratował. - Wszyscy chórem odpowiedzieli cześć. Poczułam sie jak w szkole podstawowej. I to dosłownie.
-Poznaj to jest James, Klara, Alex Logan no i Carlosa znasz. - Po kolei wszystkich wskazywałam. Hehe jestem wskaźnikiem a to moje tablice. Wszycy po paru minutach znaleźliśmy wspólny j.ezyk z Dianą. Ucieszyliśmy się bardzo. Chłopaki nawet nie musieli mówić, że są z BTR bo ona sama to już wiedziała.
-Mam pomysł ale nie wiem czy na to pódziecie. - Logan w końcu się odezwał.
-No gadaj! - James na niego krzykną. Jak zwykle jako pierwszy musi się dowiedzieć wszystkiego.
-Oj James wszyscy sie dowiedzą. Słuchajcie Może pojedziemy na miasto i kupimy mi coś na pocieszenie? A potem pojedziemy do niego d domu i zrobimy wielkie powitanie na dzień jak przyjedzie ze spzitala. Ucieszy się. Co o tym myslicie? - Wszyscy umilkli. To było coś nowego, wszyscy patrzyli się na Logana a ja nie na niego to na przyjaciela z boku. Już mnie ta cisza denerwowała.
-Mi tam pasuje. Świetny pomysł. A wy tak nie stójci jak jakieś marmurowe posągi tylko coś mówcie. - Zaśmiali sie wszyscy.
-OO wiem kupmy mu wielkiego misia z napisem We love you. Myślę, ze mu się to spodoba.
-Carlos jak tycos palniesz myślisz jak dziewczyna Bez urazy. - James się sarkastycznie jako jedyny zaśmiał. Ale nit z nim się nie śmiał. Fajnie było zobaczyć jego rozłoszczoną minę. Wargi mu oapdły na dól. Przewracał jak opetany oczami i marszczył brwi. Haha śmiesznie to wyglądało. Ale pomysł Carlosa wszytskim się spodobał. Wsiedlismy razem do samochodów chłopaków. Ja pojechałam z Carlosem a z nami Diana. Dojechaliśmy na miasto po 10 min. Wszyscy mieliśmy się spotkać przy Centrum CRAZY. Poczekalismy sobie troche. Nasze biedaki zabłądziły a mam namysli konkretnmie Logana. Oj ten to ma oritntacje w terenie.
-No to jesteśmy już wszyscy. To ruszamy na poszukiwanie gadżetów do jego domu i wielkiego misiaka. - Ruszyliśmy wszycsy jakby odbywała się wyprzedaż ranna w wigilię. Chodziliśmy jak opetani po piętrach szukając czegoś sensownego. Nic nie mogliśmy znaleźć. Kupiliśmy narazie tylko parę dekoracji ale misiaka nigdzie nie ma.
-Ludzie zobaczcie. - Alex coś ciekawego chyba znalazła. Podeszliśmy do szyby i zobaczyliśmy wielką świnko-węża z napisem jakim szukaliśmy. Smiesznie to wyglądało tółow i uszy świnki a ogon i głowa węża. Jego ulubione zwięrzęta. W samraz dla niego. Bez wachania wzięliśmy tą zabawkę. Była ogromna. Lewo co sie zmieściła do bagażnika. Ruszyliśmy do jego domu.
-No Logan mówiłeś, że masz klucz do niego. - Zdnenerwowana zapytałam się.
- Mam mam spokojnie. Już otwieram. - Weszliśmy do środka. Było tam tak ładnie. Aż szkoda, że ja tam nie mieszkm.
-To wy idźcie rozkładać rzeczy a my zrobimy coś do jedzenia. _ chłopaki wzięli się za robotę a ja z Dianą, Klara i Alex wzięłyśmy się za robienie czegoś do jedzenia. Dobrez, że kupiłyśmy co nie co w centrum. Po 30 min zrobiłyśmy spaghetti w sosie pomidorowym i kanapki. Nic innego nie wymyśliłyśmy. Ale i tak się najedliśmy. Po jedzeniu zaczęłyśmy im pomagać. James spadł z drabiny, Logan udeżył się w rękę młotkiem a Carlosowi spadła na głowę zielona farba. Ale z nich niezdary xD Skończyliśmy wszystko wystrajać. My wyszłyśmy bez szwanku, ale chłopaki byli poszkodowani, ale i tak nikt nie pobije Carlosa. Wygladał jak jakiś goblin. Wszyscy sę pożegnaliśmy i pojechaliśmy do domów.   

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i równo miesiąc temu załozyłam bloga :) Super bardzo się cieszę. Jestem ciekawa waszych pinii o BTm i rozdziale. Następny juz w środę :) 

środa, 19 września 2012

Rozdział 8

Dzięki za 2400+ wejść i 90 komentarzy. Dzięki za te komentarze. Sorki, że was tak  przymusiłam trochę ale chociaż wiem że ktoś teraz go czyta :) Jestem z Was Dumna. A mam do was informacje. Jak ktoś chce mnie  follownąć to jest moje konto na tt @BTRka. :) I taka wiadomość jak chcecie to pytajcie się mnie o jakieś rzeczy a ja postaram się na nie odpowiadać przy każdych rozdziałach. No to zapraszam na rozdział który a no tak to już * ale to szybko leci xDD
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Znalazłem się na scenie. Nie wiedziałem gdzie ani skąd się tu wzięłem. Stałem jak kamienny głaz. Rozejżałem się dookoła co to za mniejsce. Nie przypominałem sobie gdzie to jest. Widziałem pełno ludzi usmiechających się do mnie, niektórzy podchodzili i życzyli mi powodzenia. Nie wiedziałem o co chodzi. Zblizyłem się do szafirowej kurtyny. Wyjżałem jednym okiem na salę. Na widowni siedziało z 50tyś osób z czego większość to osoby dorosłe. Spojżałem na prowadzącego. Był ubrany w czarny smoking i czarne, lśniące pantofle. Nie chciałem tak wyglądać. Poczyłem jak któś mnie stuka w ramię. Odwróciłem się a za mną stał jakiś facet który kazał mi się przebrać w koszulę w kratę, czarne spodnie i pantofle. Nie wiedziałem co robić stałem i patrzyłem się na niego a ten podszedł mnie od tyłu i pchnął w strone przymierzalni. No cóż ubrałem się i wyszłem Natknęłem się na pewną kobiete i zapytałem co ja tu robię, ale ona mi powiedziała, żebym się nie wygłupiał i mam się przygotowywać do występu. Ale jakiego? Rozglądając się dookoła sali chcałem znaleźć jakieś fskazówki gdzie mogłem się domyślić co ja tu robię. Cały czas wsłuchwałem się w słowa mężczyzny który stał teraz na scenie i rozbawiał publiczność. Nie mał z byt dobrych żartów. Podeszłem znów dokurtyny i w tym momencie zaczął kogoś wywoływać.
-A teraz przed państwem w utworze "I wanna hold you're Hands" zespołu The Beatels wystąpi przed państwem na scenie brodwayowskiej Carlos Pena!! - Po tych słowach poczułem jak serce mi staneło. Ja miałem tu wystąpić? No fakt to było moje marzenie od lat. Ale ja nawet tej piosenki nie znam dobrze na pamięć. Publiczność czekała, az wyjdę ale ja stałem i nie moglem się poruszyć. Scenarzysta zażądał aby puścili musyke i tak zrobili. Musiałem teraz wyjść. Powoli, ostrozym i chwieljnym krokiem wyszedłem na scene i zacząłem spiewać. Po krótkim casie już zacząłem śpiewać pewnie i nawet usłyszałem mnóstwo oklasków oczekiwali bisów. Byłem dumny z siebie.
-Panie Pena Halo Panie Pena! - Usłyszałem jakieś alenie dochodziły z tąd. Wszystko zaczęło mi się rozmywać cała moja jaźń. Nie hciałem z tamtąd odchodzić krzyczałem jak opetany. Wstałem tak szybko, ze aż pewien doktor odskoczył.
- Co co ja tutaj robie gdzie ja jestem? - Wypłynęly mi te słowa zanim zdążyłem się otrząsnąć.
- W szpitalu. Spał pan tutaj z przyjaciółmi całą noc. - Zaczeło mi sie przypominać, kurcze to byl tylko cudowny i niezamierzony sen który sobie wymysliłem.
- A właśnie co z Kendallem panie doktorze już po operacji? - Ujżałem w jego oczach smutek
- Nie jeszcze trwa operacja. Pana przyjaciel ma bardzo dużą ranę. Nóż o mało co nie przebił go na wylot. Ale niestety uszkodził pare organów. Lekarze robiął wszystko na co ich stać aby przezył. Jest n w bardzo cięzkim stanie.
- Tak rozumiem poczekam tu zanim się kumple obudzą i zaczekamy aż operacja się skończy. - Doktor Prise odszedl.Wpatrywałem się wniego, kjak odchodzi coraz dale. Moje oczy powoli napełaniły się smutno-gorzkimi łzami rozpaczy. Dlaczego akurat Jemu musiało się to zdażyć. Dlaczego tonie byłem ja? Ciągle miałem przed sobą to pytanie. Siedziałem tak na korytarzu, modląc się z całego serca aby wyszedł z tego cało. Viktoria przytuliła się do mnie mocno podczas snu. Spojrzałem się na nią i na mojej twarzy odrazu zawitał lekki uśmiech.Ile ta operacja moze jeszcze trwać. Spałem 6 godzin i jeszcze sie nie skończyła. Pielegniarka przyniosła mi koc i ciepła herbatę abym się ogrzał. Miła kobieta. Wstałem i zacząłem chdzić w tą i spowrotem nerwowym i zaniepokojonym krokiem. Wpatrywałem się nieustannie w drzwi sali operacyjnej w nadzieji, że nareszcie wyjdą z Kendallem całym i zdrowym. Podeszłem do niech i wsłuchiwałem się w rozmowę doktorów. Wynikało z niej, że już skończyli go operować ale msi sporo leżeć u nich na obserwacji z czego co zrozumiałem. Miałem sie odsunąć aby nie dostać drzwiami szpitalnymi w noc ale za późno się zorientowałem i dzwi wycelowały kurs na mój nos. Wrzasnałem z bólu a jednocześnie upadłem Obudziłem przy okazji resztę. Byli zdezorientowani. Musieli sobie przypomnieć skąd się tu wzięli. Wywieźli Kendalla z sali. Zacząłem znów płakać jak i reszta.
- Carlos wiesz już coś konkretnego? - Spytała się Klara.
- Podsłuchałem rozmowę i Kendall prawdopodonie będzie musiał leżeć na obserwacjipare dni lub tygodni. - Wszystkim miny znów posmutniały. Każdy przytulił się do swojej połówki i poszliśmy do gabinetu zapytać się czy mozemy go zobaczyć. Lekarz zgodził się pod warunkiem, ze będziemy wchodzić osobno i zachowamy ciszę. Szukalismy sali w której leżał blondyn. Po paru minutach błądzenia po szpitalnych korytarzach nareszcie znaleźliśmy naszego bohatera. Szyba od slai była z naszej story przezrozysta więc mogliśmy go zobaczyć z korytarza. Musi to być sraszniekrępujące. Biedak ma podłączone dwie kroplówki i monitor który pokazuje jego tętno. Chyba było w normie. Jako pierwsza wszedł James. Siedział tam z 15 min. Usiadł przy nim i widać mówił do niego. Na kocieć przytulił chłopaka i wyszedł z łzami w oczach.
- On jest w śpiączce jeszcze nic nie słyszy ani nie reaguje. Dlaczego musiało mu się to stać. -
- spojrzałem na Dianę która stała z tyłu przyglądając się nam a najbardzie patrzyła się na Kendalla. Gdy sie na nia spojrzałem ta opuściła smutno głowę i poleciała jej mała łza na policzku.
- Ejj nie płacz. To nie twoja wina. - Podszedłem do niej i spokojnym głosem zaczałem do niej mówić.
- Jak nie moja. To jest właśnie moja wina. Jakbym nie wyszła wieczorem z domu na spacer by do tego nie doszło. - Spojrzałem się na nią. Była bardzo zaniepokojona. Miała pełno łez w oczach i wielki smutek namalowany na jej twarzy. Podniosłem jej głowe lekko do góry. Spojrzałem się w jej piękne niebieskie oczy.
- Diana posłuchaj. To na prawdę jest nie twoja wina. To jest tak naprawdę wola Kendalla. Usłyszął twoje wołanie o pomoc i ci pomógł. To była jego decyzja nie Twoja. Skąd miałaś wiedzieć, że coś takiego może się zdażyć. Nie płacz nie ma powodu. On z tego wyjdzie cało. A przy okazji ja jestem Carlos. - Nareszcie na jej promiennej twarzy rozkwitł minimalny uśmiech. W tym czasie dziewczyny już zdążyły go odwiedzić.
- Carlos a mozesz tam ze mną wejść do środka? Nie chcę tam wejść sama. Jakoś się boję. - Jej twarz znów posmutniała. Ale ją zrozumiałem. Ledwo co go znała a w zasadzie w ogłe ale się nim przejmuje bo uratował jej życie.
- Dobrze wejdę tam z Toba i posziedze tak długo ile będzie trzeba. Ale poczekajmy zanim Logan wjdzie, a on zawsze się rozczula w takich momentach i zaraz wyjdzie cały we łzach i nie będzie mół sie biedak uspokoić.
- Heh Dobrze zaczekam. Spojrzałem się na Logana siedzacego przy Kendallu. To było takie urocze, ale i dziwne. Logie przynósł mu jego maskotkę za czasów jego dzieciństwa. Siedział tam u niego dosyc długo. To jego wybór. Za mną już stała Diana. Czekała, az Logie wyjdzie. James, Alex, Klara i Wiktoria poszli na świrze powietrze trochę odetchnąć.
- Boje się. A jeśli tam wejdziemy a on w tym momencie umrze. Na prawdę się boję.
- Nie martw się on wyjdzie z tego cało. Zobacz własnie wyszedł szatyn. Chodź idziemy. - Weszliśmy do środka. Blondyn wyglądał naprawdę źle. Na szczęście jego serce pracowało jak należy.
- Hey Kendall. To ja Diana. Nie znasz mnie ale ja ciebie znam. Uratowałeś mi życie. I jestem xi bardzo z tego powodu wdzięczna. Dziękuję że mnie uratowałeś. Jesteś moim bohaterem. Chciałabym ci się jakoś odwdzieczyć ale nie wiem jak. Moze kiedyś jakoś się spotkamy i pomoge ci w czymś. Wiem że nie słyszysz, ale mam nadzieję, że Twoja uspiona w słodkich snach dusza mnie słucha. Dziękuję, że jesteś. - Słuchając jej spoglądałem na blondyna coraz bardziej i zauważyłem, ze jego powieki powoli się zaczynają ruszać. Spojrzałem na monitor. Coś tu zaczęło się niezgadzać. Patrzyłem się ciagle, aż nagle usłuszałem głośnie "PIIIIIPPP" O matko nie Kendall żyj. Chłopie zyj. Kreska zrobiła się prosta. Prosze niech on zyje.
- Nieee ty bohaterze mó wielki nie rób mi tego. Nieee- Zaczelismy krzyczeć na cały głos. Przez to nie usłyszeliśmy, że przestało pikać. Spojżałem na Kendalla a on patrzył się na nas ze zdziwieniem.
- No co tam. Co tak się na mnie patrzycie? I co to za dziewczyna Carlos? - On przemówił, myslałem, ze zacznę piszczeć i skakać zradości jak dziewczyna. Nareszcie się przebudził ze śpiączki. Byłem taki szczęśliwy. Diana wtuliła się mocno w Kendalla a on zrobił na nas wielkie oczy bo jej nie znał.
- Kendall ty wariacie żyjesz!!
- No żyje zyje. A to coś się psuje i trzeba w to stukać. Smiesznie wyglądaliscie jak tak nade mną się rozczulaliście. - Uśmiechy znów nam wróciły na twarze. - A dowiem się kim ty jesteś?
- AA tak Jestem Diana uratowałeś mnie.
- Nie przypominam nic sobie. Ale miło mi cię poznać Dino.
- To ja może Was tu samych zostawię i sobie porozmawiacie sami na osobności. - Oddaliłem się powoli żegnając się z Kendallem i wyszedłem do reszty paczki na dwór.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i taka mały gif na koniec. 
Nie miała nawet pomysłów no ale jakoś tam go napisałam. czekam na komentarze i pytania  A no pytajcie o cokolwiek :):)

                                                                 ~Hendersonka

sobota, 15 września 2012

Rozdział 7

Dzieki za miłe komentarze i 1900+ wejść. Ale mnie jedno zaczyna martwić mam niestety coraz mnie komentarzy a to jest dla mnie bardzo ważne. Więc może teraz napisze co zrobimy. JAk zobaczę po tym rozdziałem 15 KOMENTARZY dostaniecie następny rozdział. taki mały eksperyment zrobimy. :). No to zapraszam do czytania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- AAA pomocy Ratunkuuu!! - Usłyszałem za sobą wołanie o pomoc. Odwróciłem się i nikogo nie widziałem. Powoli zaczełem się cofać. Zacząłem coś zauważać. W światłach latarnii zobaczyłem chłopaka który pchał i udeżał dziewczyne z całej siły o wielki mur. Podbiegłem szybko do nich. O mało nie udeżając w słup.
- Zostaw ją ty zboczeńcu!!. Chłopak obejżał się i zauważył mnie. Wodząc mnie się przestraszył. Zobaczyłem jak z kieszeni wyciąga nóż. Wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego. Podbiegłem jak najszybciej się dało. Gdy już byłem przy dziewczynie poczułem dziwny ból.... Poczułem jakby mnie ktoś przepoławiał na pół. Opadałem z sił. Słyszałem krzyki dziewczyny którą prawdopodobnie uratowałem. Chłopak uciekł ale z twarzy kogoś mi przypominał.
- Ej. Żyjesz? Halo? Słyszysz co do Ciebie mówię? - Dziewczyna zamartwiała sie o mnie. Miała w oczach strach i piękne niczym śnieg łzy. Kiwnęłem głową i straciłem przytomność.

                                                *** z pkt widzenia Diany***

O matko ten chłopak uratował mi życie przed szaleńcem. Co mam zrobić? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Zacząć go reanimowac czy dzwoniić po pogotowie ale co pierwsze? Zadzwoniłam po pogotowie tak ale zanim przyjadą to minie z 30 min. Musze zadzwonić do jego przyjaciól. Poszukałam jego telefonu. Byłam przerażona chłopak leżał nieprzytomni i strasznie krwawił. Nie dość wszystkiego nóż utknął mu w brzuchu. Szkoda mi go było. To mój bohater. Znalazłam jego telefon. Zobaczyłam ostatnie kontakty pisało "Logan, James, Carlos i Alex" No dobra zadzwonimy do tego Logana. Poczułam strach w brzuchu. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Niestety odezwała się sekretarka. No trudno to teraz zadzonie do Jamesa. O jest połączenie. Spojrzałam sie na chłopaka robił się coraz bledszy a karetki nadal nie było widac.
- Hey Kendall co chcesz? - Ktoś odezwał sie do telefonu. No tak to pewnie ten James.
- Tu nie Kendall, ty jesteś jego przyjacielem? - Ładne imię Kendall.
- Tak. Co się stało? - Usłyszałam w jego głosie załamanie i zdenerwowanie.
- Twój kolega mnie uratował i został ranny. Zaraz przyjedzie po nas karetka i będziemy w szpitalu świętego Jana. Jak możesz to przyjedź do niego i powiedom innych.
- O matko. Dobrze. Już dzwonie i jade d szpitala. Proszę nie daj mu zasnąć!! - Usłyszałam jak chłpak martwił sie strasznie o Kendalla. Podeszłam do niego i zaczęłam do niego mówić. Nic nie odpowiadał. Ale na szczęście ddychał. Stracił przytomność na całe szczęście. Karetka juz dojechał. Bardzo dobrze. Już się zaczynałam niepokoić.
- To twój kolega lub rodzina? - Zapytał się lekarz.
- Nie nie znam go. On urtował mi życie. Powiadomiłam jego przyjaciół i dowiedziałm sie że ma na imię Kendall. - Ratownik pokiwał mi głową. Powiedział, że mnie też zabiorą na pogotowie by sprawdzić czy nie mam żadnych złamań. Dojechaliśmy do szpitala po 10 min na sygnale. Szybko wyjęli Kendalla z karetki i przełożyli go na drugie nosze. Dowiedziałm się, że jadą z nim na salę operacyjną. Wystraszyłam się, przeze mnie ma teraz wielkie kłopoty i walczy o życie. Poszłam z doktorem do gabinetu. Miałam parę stłuczen i rozciętą dłoń. Nic poważnego. Wyszłam z zabiegowego. Korytarz był pusty. Myslałam , że jego koledzy już du będą. Usiadła na korytarzu i w ciszy rozmyślałam co się wydarzyło. Moje rozmyślania przerwał hałas. Wstałam i podeszłam do recepcji. Przy sekretarce stała gromadka młodych ludzi. Domyśliłam się , że to pewnie ci przyjaciee. Odwróciłam się i spowrotem usiadłam słuchając ich rozmowy przy recepcji.


                                       *** z pkt widz Carlosa***

Obdzwoniłem wszystkich po kolei zgromadzilismy sie wszyscy przy wejściu od szpitala. Mineło jakieś 10 min od mojego zadzwonienia, bo James juiż nie miał nic na koncie i do mnie tylko zdązył zadzwonić. Przyszli wszyscy Logan James Alex, Klara i Wiktoria. Podesyliđmz do recepcji. Pztaliđmz o Kendalla Schmidt. Dowiedzieliśmy sie, że jest teraz na operacji. Wszyscy się zaczęliśmy o niego strasznie martwić. Dzoewczyny zaczeły płakać. My je pocieszlaiśmy i w wyniku tego też się rozkleiliśmy. Poszliśmy dalej w głąb szpitala po ogarnięciu sie z łez. Zobaczyliśmy dziewczynę która siedziała na korytarzu i płakała.
- Hej. Nie płacz. Mam pytanie czy nie widziałś tu jakieś dziewczyny która przyjechała z pewnym chłopakiem który ma teraz operacje? - Spytałem się jej. Ale z przemęczenia i strachu nie dobrałem dobrze słów i mogła się nie połapac w moim pytaniu.
- To ja. Mnie szukacie. - Zrobilismy wielkie oczy ze zdziwienia. Podesliśmy do niej i zaczęliśmy ją pocieszać.
- Dzięki, że do nas zadzwoniłaś. A możesz nam powiedziec jak to się stało? - Zrobiło nam się jej szkoda.
- Proszę nie ma sprawy. A co do tego wypadku to nie ma tu duzo do mówienia. - Nie mogliśmy sie doczekac jej histori. Musieliśmy sie dowiedzieć co takiego się stało.. - To tak. Szłam spokojnie do domu. I nagle pewnien chłopak mnie zaczepił. I zaczął mi wyrywać torebkę, Krzycząc że mnie zabije i dorwie kiedyś. Zaczął mnie bić i pchać na wielkki mur stojący przy kine. Niedługo potem podszedł Kendall i zaczął na niego krzyczeć. On się wystraszył i wyją nuz z kkieszeni. Wtedy podbiegnął do mnie i zasłonił mnie swoim ciałem i tamtem dźgnął nożem w jego brzuch i to wszystko. - To było takie straszne. Ale Kendall zachował sie bo bohatersku. Zaczęliśmy znów wszyscy płakać. Siedzieliśmy w ciszy z godzinę. Czekając na zakończenie operacji. Płakaliśmy wszyscy i pomyślałem ze moze sobie pośpiewamy. Ja z chhłopakami zaczęliśmy śpiewać intermission. Dziewczyny widac to znały i dołączyły sie do nas. Szybko nam zleciał w ten sposób czas. I po chwili wszyscy zasnęliśmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za krótki rozdział. Nastepny będzie o wiele dłuższy mam nadzieję xD Pamiętajcie o 15 komentarzach!!

                                                             ~Hendersonka

piątek, 14 września 2012

Jednorazówka : Logan

No to dziś mamy niezwykły dzień. Otóż są to Urodziny Logana!!! Ten byk kończy dziś 23 lata. Ale szybko mu to zleciało.No to Happy Birthday Logan!!!!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Wspaniałe życie. To jedno z najpiekniejszych marzeń człowieka. Nie każdy może tego doznać. Urodziłem się w pewnej mło zamorznej rodzinie. Miasto nazywało się Dallas w stanie Teksas. Małe miasteczko ale bardzo urokliwe. Chodząc do szkoły byłem bardzo dobrze znany. Chodziłem na koło teatralne i niedługo potem sam je prowadziłem Byłem jednym z najlepszych aktorów w szkole. W klasie byłem postrzegany jako klasowy Klaun bo zawsze musiałem coś zrobić śmiesznego. Nie zapomnę tamtych wspaniałych dni spędzonych w szkole. Uwielbiam też Batmana Dlaczego zapytacie. Lubię go, bo jest osobą nieśmiałą, ale tak naprawdę w sobie ma wielki potencjał. Nie chce żyć w luksusach choć na to go stać, lecz chce pomagać innym aby żyło im sie lepiej. Walczy z przestęczością. Jego strój jest czarny i dlatego ja też polubiłem ten kolor. Pewnego razu moja mam powiedział mi, że wjeżdżam na kolonie, Ucieszyłem się, bo nigdy nie byłem na żadnych koloniach i w ogóle na żadnej wycieczce. Byłem tak uradowany, że skakałem po całym Dallas. Był to obóz harcerski. Odbywał się niedaleko New York. Strasznie daleko, ale jak wakacje to wakacje. Nikogo nie znałem w podrózy. Wszyscy się bardzo dobrze dogadywali ze sobą, miło było na nich patrzeć. Lecz ja czułem w sobie wielką pustkę. Siedziałem sam w autokarze licząc na to, że ktoś do mnie zagada. W pewnym momencie autokar stanął. Myślałem, że na drodze był wypadek lub będzię jakiś postuj. Lecz nie. DO autokaru wsiadła pewna dziewczyna. Miała piękne brązowe włosy jej uśmiech był cudowny a oczy miała jakby nie z tej planety. Spojżałem się na resztę autokaru. Wszedzie były zajete miejsca oprócz mojego. Wiedziałem, że bedzie musiała usiąść koło mnie. Zrobiło mi sie goraco. Piękność podeszła do mnie i usiadła.
-Hey mogę się do ciebie przysiaść bo nigdzie nie ma wolnego miesca? - Uśmiechnęła sie do mnie szeroko
- Jasne nie ma problemu siadaj. - Zarumieniałem się strasznie. Spojzałem na nią miała zielone oczy. Przypominała mi Kendalla którego poznałem w przedszkolu.
- A tak w ogóle jestem Logan. - Wyciągnąłem do niej ręke na powitanie.
- Miło mi Logan a ja jestem Monika. -Nie dość że ładna to i ma piękne imię. Jechaliśmy na miejsce bardzo długo. Przez cały czas gadalismy ze sobą jakbyśmy się znali od lat. Dowiedziałem się, ze lubi grać na gitarze i jeździ na deskorolce. Ucieszyło mnie to bo ja też lubiłem te rzeczy. Gdy dojechaliśmy na miejsce musieliśmy sie rozdzilić po namiotach. Byłem nawet w fajnej grupie. Parę dni później Monika wyciągneła mnie do lasu porozmawiać. Była z niej strasznie zabawna dziewczyna która poszukiwała różnych ciekawych miejsc.
- Logan siadaj. Chce z Tobą porozmawiać. - Usiedliśmy i rozmawiliśmy, o tym że jak przyjedziemy do domu to sie będziemy spotykać. Okazało się, ze mieszkam w tym samym miasteczku. Wstaliśmy i poszliśmy w głąb lasu pobiegać i poszukać różnych ciekawych rzeczy. W końcu naszła mnie jedna myśl. Jeśli tak dobrze się ze sobą dogadjemy to może będziemy ze sobą chodzić? Dobry pomysł. Ale się bałem do niej podejść i ją pocałować. No trudno raz się żyje. Chwyciłem ją za nadgarstek przysunęłem do siebie i pocałowałam. Monika była w szoku, ale odwzajemniła buziaka. Poszliśmy dalej już trzymając się za ręce. Usłyszelismy w pewnym momencie jakiś strzały. Wystraszylismysie i zaczęliśmy uciekac. Nagle zobaczyłem, ze Moniki nie ma obok mnie. Wróciłem się i zobaczyłem ją leżącą na ziemi.
- Logan kocham cię. - Wypowiedziała te słowa i zamkęła oczy. Zobaczyłem, ze w jej pierś trafił pocisk ze strzelby. Zacząłem płakać. To było straszne. Do końca koloni byłem załamany. Przyjechałem i od razu poszłem nad jej grób. Dziś mam 23 lata, mam żone i dzieci lecz nigdy nie zapomnę Tej niezwykłej jedynej Moniki.

środa, 12 września 2012

Rozdział 6


Dzięki za 1600+ wejść na mojego bloga i 50+ komentarzy. Jesteście super. Nie sądziłam , że tyle was tu będzie. Dzięki :**
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ciągle miałam w pamięci wczorajszy dzień. Nie mogłam zapomnieć o małej Rusherce, o wspaniałym koncercie chłopaków i o naszym spotkaniu. Okazało się, że chłopakiem Wiktori był Carlos Pena. Zabawnie się złożyło, wszystkie trzy mamy chłopaków z naszego ulubionego zespołu. No ale o tym należy zapomnieć. Ważne, że mamy ich na własność narazie. Umówiliśmy się dziś wczyscy na kręgle. Będzie fajna zabawa. Dobra trzeba wstać z łózka. Leżałam tak z godzinę. Umyłam się i ubrałam w szarą bluzkę z Batmanem, czarne spodnie i białe conversy. Zeszłam na dół , zjadłam śniadanie, nakarmiłam Penti i się z nią pobawiłam. Kochałam moja psinkę. Była godzina 11 a Alex jeszcze nie wstała. Poszłam na górę zobaczyć co sie dzieje, zazwyczaj wstaje wcześniej ode mnie. Uchyliłam drzwi. Nic nie widziałam więc je otworzyłam. Pokuj był pusty!? Zobaczyółam, że na poduszce leży kartka. "WYSZŁAM RANO NIE MARTW SIĘ O MNIE" no jak uważa. Mam nadzieję, że bawi się dobrze. Miałam jeszce 2 godziny do wyjścia. Zaczęłam czytać ksiązkę "NAZNACZONA". Opowiada o pewnej adepce szkoły wampirów. Jej życie jest podobne do mojego. Nieoczekiwane, szalone i fascynujące. Bardzo podoba mi się jej imię Zoey. Zapamiętałam z niej jedno czirokieskie słowo Uwestigaeya co znaczy córka. Piekne. Spojrzałam się na zegarek była 13.45. Za chwile miał przyjechac po mnie Logan. No i nie myliłam się. Usłysząłm pukanie do drzwi.
- Hey Logan! Już dłużej się nie dało? - Skrzyżowałam ręce i patrzyłam jak robi skruszoną minę. To było takie urocze i śmieszne, że się dał nabrać.
- Ayo moja piekna. Przepraszam cię, ale musiałem zatankować samochód bo Carlos wczoraj pożyczył mój samochód i gdzieś jeździł nim po nocy. - Słodko odwdzięczył się uśmiechem. Wyszlismy i pojechaliśmy prosto do kręgielni. Rozmawialiśmy po drodze o wczorajszym dniu i naszym nieoczekiwanym spotakiu. To było bardzo miłe jak mnie zaprosił na koncert. Dojechaliśmy na miejsce. Jeszcze nikogo nie było. Poszliśmy razem na lody. Logan mi powiedział, że chłopaki zawsze sie spóźniają. Jeśli chodzi o spotania z dziewczynami. Przy budce z Lodami zobaczylliśmy Kendalla który stał oparty o ściane jednego z budynków. Szkoda mi się go zrobiło. Trzeba mu wreszcie znaleźć dziewczynę.
- Hey Kendall. Co tak sam stoisz. Przeciez sie umówiliśmi na kręgle. - Odwrócił sie w naszą stronę i zrobił szeroki piekny uśmiech. Zobaczyłam, że ma piekne zielone oczy.
- Cześć moje wy mordy. Tak pamiętam, ale chciałem sie przejść po mieście, bo tak ostatnio byliśmy zajęci trasą, że nic nie pamietam co gdzie jest w Los Angeles. Ruszylismy razem spowrotem do kręgielni. Przed budynkiem czekali na nas James, Alex, Carlos I Wiktoria. To już wiem gdzie ja wcieło rano.
- CO tak długo? Juz chcieliśmy sami wejść do środka. James sie juz o Was niepokoił. - Carlos widać się na nas ostro wkurzył.
- Oj Carlos przestań. My bylismy tu przed wami, na czas! A was jeszcze nie było więc poszliśmy się przejść.
- No dobra wybacze wam to. Weszliśmy do kręgielni. Jeszcze nigdy nie byłam na kręglach wiec to jest dla mnie coś nowego. W środku było bardzo ładnie. Widać to był nowy bydynek , bo można było zauważyć motyw kosmosu. A to jest teraz w modzie. Fotele wyglądały jak wielkie galaktyki i planety dosłownie! Było tu nieziemsko. 12 torów do kręgli. Zmartwiliśmy się bo nie było widac, żadnego wolnego.
- Ej spójrzcie tam są 2 wolne. Tam na samym końcu! - Dzieki spostzregawczości Wiktori mogliśmy pójść grać. Zmieniliśmy obuwię i ruszyliśmy na tory.Rozsiedlismy się na galaktycznych fotelach i głosowaliśmy kto z kim rywalizuje. Wyszło nam, że ja jestem kontra Kendall. James vs Logan, Alex vs Wiktoria. A Caros został bez pary ale się z nami założył, że sam nas wszystkich ogra. Byliśmy tego bardzo ciekawi. No to jako pierwsi grali James i Logan ja byłam za logiem a ze mna byli Carlos i Wiktoria a za Jamesem była Alex i Kendall. Po 15 min grania zwyciężył James. No mówi się trudno. Teraz Kendall i ja. Kendall był mocnym zawodnikiem. Pieć razy strącił wszystkie kręgle. Wow. Ja grałam po raz pierwszy i nie wiedziałm dokładnie co robić. Ale tez mi nieźle wychodziło. Dwa razy strąciłam wszystkie i to było super!!. Ale ograł mnie Kendall. Teraz czas na dziewczyny. Jak to one wydurniay się przy bliższej okazji. Jenda żuciła kulą na w ogóle inny tor. I ludzie zaczeli na nas krzyczeć. Znów Alex była tak genialna, że wyżuciła tak daleko kulę, aż ta utkneła w ścianie!. Ona jest genialna no po prostu geniusz. Zaczęlismy się wszyscy z nich śmiac. Ale ona na nas nie zwracały uwagi bo jedna drugą chciała ograć. Po 30 min ich gry zwyciężyła Wiktoria. No to pora na naszego Carlia.
- Wiecie mam taki pomysł, a możezagrajcie wy troje jeszcze razem mecze a ja zagram ze zwycięscą co wy na to? - Carlos zrobił wredny i podły uśmiech jakby coś kombinował na nas. James, kendall i Wiktoria się zgodzili. No to zaczeła się ogromna walka. Logan pszyszedł do mnie i się przytuliliśmy. Siedzieliśmy tak całą grę rozmawiając o nich. Dowiedziałam sie, że Logan lubi Batmana i się zarumieniłam bo miałam z im koszulke. Dziwnie się poczułam. Logan przytulił mnie mocniej i pocałował w czoło. On jest tkaki słdki. Wracając do gry Alex wygrała ze wszystkimi chłopakiami. Został tylko Carlos. Ciekawie się zapowiada. Ale dlaczego on chciał jako ostatni. Patrzylismy się z ciekawością na grę. To było ekscytujące bo Carlito za każdym razem miał Strike (czyli 6 kręgli strąconych za pierwszym razem). To dlatego chciał być ostatni. Ale Wiktoria się nie poddawała i była też całkiem niezła tylko 2 razy źle wycelowała. No i raz zapomniała puścić kuli i poleciała razem z nią na tor xD. Wyszliśmy z kręgielni była już godzina 20. Straznie szybko zleciał nam ten czas. Logan odwiózł mnie do domu. A chłopaki zostali jeszcze na mieście.
- Logan, wiesz muszę ci coś powiedzieć.
- Tak Klara co takiego – Zobaczyłam troskę w jego pięknych oczach.
- Słuchaj. Jak mnie zabrałęs na nasza pierwszą randkę dostałam taki dziwny liścik żebym uważała, bo komus sie nie podoba że z tobą chodze tak mi się wydaje. Pisało że może ci coś się tac i innym jeśli ci to powiem. Miałam ci tego nie mówić ale pomyślałam, że lepiej będzie jak powiem. - Logie zrobił wielki oczy. Ja odwróciłam głowę w drugą stronę, myślac, że ktpś nas obserwuje.
- Nie martw się. A jak dostałaś tą wiadomość bo ja nic nie widziałem.
- Była przyczepiona do strzały która utknęła na drzewie. - Przeraził się. Wiedziałam, ze on coś wie. - Logan ty wiesz kto to prawda?
- Wiem. Niestety chyba wiem. Ale nie będę ci narazie o niej mówił. - Zobaczyłam łzy w jego oczach. Nie prosiłam go żeby dalej opowiadał. Wysiadłam z samochodu. A on mnie podprowadził do drzwi i pocalował.


                                                 *** z.pkt.widz. Kendalla***

Nie moge w to uwierzyć, że dziewczyna mnie ograła w kręgle. No ale i tak jakbym wygrał to Carlos by mnie pokonał. Wszyscy poszli poodprowadzać swoje dziewczyny do domów a ja sam się włócze po mieście. Super. Dlaczego ja mam takiego niefarta do dziewczyn? Mówi się trudno. Szłem poboczem, kopiąc pokolei kamienie i rozyślając o dalszej karierze i życiu. Doszedłem do wniosku, ze zostanę piosenkarzem jak zespół się rozpadnie. To nie jest taki zły pomysł.
- AAA pomocy Ratunkuuu!! - Usłysząłem za siebie wołanie o pomoc. Odwróciłem się i nikogo nie widziałem. Powoli zaczełem się cofać. Zacząłem coś zauważać. W światłaś latarnii zobaczyłem chłopaka który pchał i udeżał dziewczyne z całej siły o wielki mur. Podbiegłem szybko do nich.
- Zostaw ją ty zoczeńcu!!. - Obejżał się na mnie. Wystraszył się i wyciągnął z kieszeni nóż. Wiedziąłem, że to nie wróży nic dobrego. Podbiegłem jak najszybciej się dało i gdy już byłem przy dziewczynie poczułem dziwny ból...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miałam trochę problem z tym rozdziałem ale jakoś mi się udało. Ja mam o wczoraj mega zaciesz onieważ ESKA TV nareszcie doceniła Big Time Rush!! Nasza ciężka praca przez prawie 3 mies nie poszła na marne dzięki:** Mam pytanie czy chcecie jednorazówkę na urodziny Logana?
                                    ~Hendersonka

sobota, 8 września 2012

Rozdział 5


Okropna pogoda. Czy musi padać?. Niech to a miałem inne plany. Wczorajszy dzień był niesamowity. I mam dziewczynę!. Nie wierzę w to. No dobra trzeba się ogarnąć. Ubrałem się w brązową koszulę w kratę, czarną kamizelkę i czarne sneakersy. Zeszłem na dół. Zobaczyłem, że w moim salonie siedzi Carlos i James. Musiało się coś stać, bo przeważnie siedzimy wszyscy razem w domu Carlosa. Ale jak są oni to gdzie jest Kendall?.
- Hej chłopaki co jest, że jesteście u mnie? - Odwrócili się do mnie ze smutną miną. Szkoda mi ich, ale coś czułem, że i mie ta wiadomość też dotyczy.
- Cześć Logan. Ale z ciebie śpioch jest juz 12!. No ale mamy dla ciebie informacje i nie związaną z naszym dzisiejszym koncertem. Tylko czekamy na Kendalla. - Zobaczyłem w ich oczach łzy. Smutno mi się zrobiło. Nigdy nie widziałem jak Carlos płacze. Poszłem do kuchni i zrobiłem nam kawe. Jak wróciełem, Chłopaki rozmawiali o swoich dziewczynach. No tak zapomnialem przecież oni też byli na randkach wczoraj. Podałem kawę i usłyszałem dzwonek do drzwi. Podeszłem do nich a wnich kto oczywiście Kendall. No wreszcie bo już nie moge sie doczekać tej wiadomości. Rozmawialiśmy o dziesiejszym koncercie co będziemy robić. I gdy doszliśmy do piosemnki Worldwide chłopaki ucichli. Wiedziałem, że ta widomość ma coś związanego z tą piosenką.
- No co jest chłopaki, co tak ucichliście. - Zobaczyłem na ich twarzach znów smutek i łzy. _ no co się dzieje dowiemy się o co wam chodzi? - Spojerzeli się na nas. Czułem, że z trudnością powiedzą o co chodzi.
- Kendall, Logan pamietacie, że mieliśmy w poniedziałek odwiedzić taką jedną małądziewczynkę?
- No tak Jane. Już nie moge sie doczekac tego spotkania. - Powiedział kendall z uśmiechem na twarzy.
- No to posłuchajcie już jej nie zobaczymy niestety. Trudno mi to jest wypowiedzieć, ale ona odeszła od nas.
- Aaaale jak to? Przecież juz za dwa dni mieliśm spełnic jej marzenie. Nie ja w to nie wierzę. Ona musi życ. - Jak to wypowiadałem już miałem łzy w oczach. To była taka cudna dziewczynka.
- I tak się zastanawialiśmy, żeby coś dla niej zrobić. Wiemy, że już jest wśród aniołków ale trzeba coś
- zrobić. - Carlos powiedział to przez płacz. Kendall jak się o tym dowiedział pobiegł do łazienki i ię biedak rozpłakał. Przez pare minut siedizliśmy w ciszy płacząc i rozmyslajac jak to się mogło stać, dlaczego tak wcześnie odeszła od nas. To była nasza worldwide girl. Nie doczekała się spotkania z nami. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że nie oglimy wcześniej jej odwiedzić. Właśnie wpadłem na pomysł. Akurat wrócił Ken. Był cały czerwony. Chlipał jeszcze. Widac przerosła go ta widomość.
- Chłopaki wiecie wpadłem na pewien pomysł. Zamiast prosić cztery dziewczyny do worldwide to możemy zaśpiewać ją specjalnie dla niej. Ale musimy wymyslec jakiś symbol który będzie ją przedstawiał. - Spojrzeli na mnie z wielkimi oczami i sie zaczęli uśmiechać. Przyznali mi racje. Postanowiliśmy, że tym symbolem będa słoneczniki. Trzeba się przygotować to tego koncertu on bedzie wyjatkowy. Musimy się powstymać od płaczu ale to będzie stranie trudne. Poszłem do pokoju a Kendall, james i Carlosi do siebie. Mieliśmy się spotkać na stationie za 4 godziny napróbie. Wziałem telefon i zadzwoniłem do Klary. Rozmawialiśmy z pół godziny razem. Opowiedziałem jej o wszystkicm. Słyszałem, że jej głos powoli zaczyna się trząść. O zaczełem mówić o naszym wczorajszym spotkaniu. Od razu zrobiło się nam miło. Zaprosiłem ją na nasz koncert. Dobrze, że jej pozwoliłem wziąc ze sobą dwie koleżanki. Bo trudno będzie powstrzymać sie od płaczu i samej pójść na nasz koncert to będzie troche nie fajnie. Przy okazji je poznam. Zobaczyłem że zegar wyił już godzinę 17. Musiałem być za 30 min na stadionie. Szybko się przebrałem i pojechałem. To miejsce było ogromne. Mogło pomieścić 100 tyś osób. Zaczeliśmy próbę było nam ja cieżko zrobić bo przeplatały nami różne emocje. Jak zwykle Carlos musiał coś odstawić i sie przewrócił ze sceny, bo sie z nami założył, że uda mu się zatańczyć Love love me z zamkniętymi oczami. No i spadł. A my wygraliśmy dużą pizze. Zeszliśmy ze sceny się przygotować na wystep. Po 30 min byliśmy już gotowi. Ale zamartwialiśmy się bo kwiaty jeszcze nie doszły. Wyjrzałem zza kulis i zobaczyłem Klarę z jej koleżankami. Widac były nakręcone na ten koncert cieszyłem się z tego.
- Ej Logan patrz to moja dziewczyna! Co ona tu robi? Nie mówię że się nie cieszę ale mogła mi powiedziec.
- A która to? Bo moja tez tu jest, zaprosiłem ją i jej dwie koleżanki.
- Kurde człowieku świetny pomysł, dlaczego na to nie wpadłem no trudno. To ta blondynka. Stoi tu w pierwszym rzędzie. - Wskazał na blondynkę stojąca obok Klary.
- James wiesz a ta ruda co stoi obok niej to jest moją dziewczyną. Czy mi się wydaje czy one sa przyjaciółkami? - Spojrzelismy sie na siebie i zaczeliśmy się śmiać. Nie moglismy w to uwierzć. No ale cóz musielismy sie opanować bo nas juz wzywali na scene. Koncert wychodził nam sietnie ąz doszliśmy do Worldwide. Zrobiło nam się automatycznie smutno. Opowiedzieliśmy wszyscy o Jane naszym fanom. Oni nas zrozumieli i nie mili nam za złe, że ta piosenka będzie bez czterech dziewczyn. Obawialiśmy się o kwiaty lecz Carlos juz przyszedł z nimi w ostatniej chwili. Ta piosenka była wyjątkowa. Kendall się poplłakał w trakcie niej. Ja też z turdnościa powstrzymywałem łzy lecz i tak przed wyjściem na scene po krótkiej przerwie poleciały mi lzy. Po 1h 15 min skończyliśmy koncert bylismy dumi z naszych Rushers. Jak wychodziliśmy juz po koncercie podeszła do nas Klara i jej przyjaciółki. Zdziwiło mnie to, że Carlos podbiegł do jednej z niej a ona do niego. A James do blondynki co zreszta juz wiedizłąem. Okazało się że nasze dziewvzyny sa przyjaciółkami. James był z Blondynką o imienu Alex a Carlos z brunetką Viktorą. To było świetne choć i dziwne. Dobrze, ze się o sobie dowiedzielismy. Poszliśmy potem wszyscy razem do kafejki porozmawiać. Była z nas calkiem fajna i zgrana paczka. Było nam szkoda Kendalla bo siedział sam bez nikogo. Odwieźliśmy dziewczyny do domu i wrócilismy do siebie. To był niezwykły dzień. Nigdy o nim nie zapomnę. Jane mała ośmiolatka która zmarła na raka zawsze pozostanie w moim sercu.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ten rozdział dedykumę zmarłej przedwczoraj Jane. Małej Rusherce która  niestety  uległa chorobie zwanej Rak.  Ta informacja bardzo mną wstrząsnęła więc pomyślałam, że napisze rozdział o niej. Niech lata wśród Aniołków.
                                           ~ Hendersonka

środa, 5 września 2012

Rozdział 4

Na początek chce podziekować, za 1100+ wejść jesteście kochani, i za 30+ komentarzy. To jest dla mnie bardzo ważne. Dłużej nie przeciągam. Wiem, że czekaliście na następny rozdział. Jak się potoczy randla Logana z Klarą. Zapraszam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Jesteś gotowa? - Poczułam jak Logan rozwiązuje mi opaskę. Powoli ją odsuwał. Otworzyłam natychmiast oczy i zobaczyłam piekną łąke przy krórej płynęła cudna rzeka. Pieknie wygladała przy blasku księzyca. Obok był kocyk na którym były świece a na około płatki róż. Zabrakło mi tchu w piersiach. Tu było tak nieziemsko. Nasze pierwsze spotkanie, a on juz robi na mnie wrażenie. Jest tak romantycznie.
- Tu, tu jest tak pieknie. Nie wiedziałam, że w tych okolicach jest takie ładne miejsce.
- Teraz wiesz. Pomyslałem, że zabiore cię tutaj bo dziś jest noc spadających gwiazd. A to jest wspaniałe miejsce na ich obserwowanie. - Wziął mnie za rękę i pociągnął na kocyk. Usiedliśmy i rozmawialiśmy popijając czerwone wino. Logan przyrządzil wyśmienita sałatke owocowa i ciasto z malinami. Było pyszne.
- Klara musze ci cos powiedzieć. - nagle logan posmutniał,jakby chciałby mi wyjawić jakaś smutna tajemnicę.
- Co takiego? - Byłam ciekawa co chce mi wyznać.
- Znasz ten zespol Big Time Rush?
- Tak znam i to dosyć dobrze. - Już wiedziałam co chce mi powiedzieć.
- Jesteś Logan Henderson i spiewasz w nim. - Zdazyłam to powiedzieć przed nim. On wział głowe do góry i nie wiedzial co powiedzieć.
- A skąd ty to wiesz? - Zrobil wielkie oczy ze zdziwienia.
- Jakby tu powiedzieć. Ogladam wasz serial i słucham waszych piosenek od samego poczatku jak powstaliście. Nie trudno mi bylo ciebie poznać. Tylko sobie nie pomyśl, że chcę cie jakos wykozystać czy cos. Ja taka nie jestem. - Jego skołowanie minęło. Spojrzał się na mnie. I uśmiechnął.
- Nie wiem co powiedzieć szczerze mówiąc. Jesteś pierwsza dziewczyna która nie zwariowała, i nie zaczeła piszczeć gdy się o tym dowiedziała. Jestes wyjatkowa. - W głębi duszy krzyczałam z radości kiedy juz sie teraz dowiedzialm, że to on . Ale pomyslalam, że kal zaczne krzyczec to on mnie weźmie zawariatkę. Wole to uszanować i nic nikomu nie powiedziec o moim sławnym koledze, moze niedlugo chłopaku.
- Pewnie każda dziewczyna cie potem wypytywala jak to jest byc sławnym a potem obdzwaniała wszystkich znajomych ze sie spotyka z Tobą. Musiało cie to boleć. Ale nie martw sie ja taka nie jestem. Nawet nie mam zamiaru krzyczeć. - Zobaczyłam, ze Logan sie wpatrzył w niebo i zaczął o czymś mysleć. Nie przeszkadzałam mu niech chwile pomysli.
- Wiesz. Jest tak pieknie. Zaraz powinna się zacząć ta niebiańska noc. Może zatańczymy? - Na sama mysl o tańczeniu zrobiło mi sie gorąco. Ja nie umiem tańczyć! Co jak co, ale od tańca to sie trzymam daleko. Ale nie mogłam mu odmowić. Poszedł włączyc muzyke. Czekałam na niego, az przyjdzie i mnie zaprosi do tańca. Nagle przed oczami mi coś przelecialo. Wystraszylam się. Wstałam i zobaczylam, ze na drzewie niedaleko nas utknęła strzałka z jakąś kartką. Wzięłam ja i rozwinęłam. To co przeczytałam było dziwne. "STRZEŻ SIE DNIA W KTÓRYM CIEMNOŚĆ I PECH BĘDA CIE PRZEŚLADOWAĆ" co to iało byc? Ktos nas tu sledzi. Odwróciłam kartkę. Tam też pisało cos strasznego. " NIE MÓW NIC LOGANOWI BO INACZEJ COŚ MU, TOBIE LUB WASZYM PRZYJACIOŁOM COŚ SIĘ STANIE". Nie wiedziałm co robić. Na początku myślałam że to jakies dziecko się bawi łukiem i straszy ludzi. Ale to musi być ktos kto zna Logana i go lub nas śledzi. "TYLKO NIE MÓW NIC LOGANOWI'' To mi utkwilo w pamięci. Narazie schowam tą kartkę i poczekam pare dni, może to jakiś kawalaż. Wrócilam na kocyk. Logan już wlączył muzykę. Była cudna. W sam raz to przytulania.
- Czy moge pania poprosic do tańca? - Logie wyciągnął dłoń.
- Oczywiście. - Chwycił mnie delikatnie za dłoń i pociągną ku górze. Spojrzeliśmy sobie w oczy i uśmiechnęlismy się. Logan poprowadził mnie na środek łąki. Ujął mnie w talii i szepną " Niech cię taniec poniesie, nie martw się ja też nie umiem tańczyć kochanie". Piosenka była wolna, w sam raz to przytulania się. Położyam w pewnym momencie swoją głowę na jego ramieniu a on mnie mocno przytulił. Spojrzeliśmy na siebie nasze usta się do sibie przyblizały kiedy usłuszeliśmy coś dziwnego. Odwróciliśmy głowy i zobaczylismy, że sprytne szopy kradną nam jedzenie. Podbiegliśmy do nich i usiłowalismy je wypędzic, ale było za pózno wszystko nam zwineły.
- No nieźle. Kto by sie tego spodziewał.- Logan zaczął się śmieć na cały głos a ja razem z nim. To było zabawne.
-AAA Logan co ty robisz! Puść mnie! - Wziął mnie na ręce i zaczął biec w strone rzeczki. Na jego twarzy już nie było tej uroczej i miłej twarzy lecz rozrabiaki. Co on kombinuje? Nagle wbiegł do rzeki i mnie upuścił. Woda była taka zimna. I cała byłam teraz mokra.
- Co ty wyprawiasz?
- Próbuje nas troche rozkręcić. Berek! - Logan mnie popchnał i znów wpadłam do wody. Tym razem mu tego nie wybacze pobiegłam za nim, ale to było strasznie trudne. W końcu go dopadałam zaczęliśmy się nawzajem gonić i utapiać. Nagle poczułam, że Logie mnie złapał. Odwrócił mnie zdecydowanie do siebie.
- Jesteś taka piekna i zabawna. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny. - Po tych słowach przybliżył się do mnie i pocałował.

                                                          *** z pkt widz Alex***

No mam nadzieje, ze randka Klary z Loganem się powiedzie. Ona jest zabawna i aktywna a z czego co wiem on też taki ejst. Będą do siebie pasowali. Powoli dochodziłam do budki pod którą mieliśmy się spotkać. Zobaczyłam, że James już tam na mnie czeka. Nie trudno było go zauważyć. Te pięknie ułożone brązowe włosy, ten styl i umięśnienie. Był ubrany w czarne spodnie, biało-czarną koszulę w kratę i czarną marynarkę. Wyglądał cudownie.
- Hej, Gotowa na nasze wyjście? - James od razu zdecydowanie mnie przywitał i zapytał.
- Hej James. No oczywiście. Jestem bardzo ciekawa gdzie mnie zabierzesz. - Podszedł do mnie i spojrzał sie na mnie. Utonęłam w jego brązowych oczach. Były takie śliczne.
- Prosze to dla ciebie. - Wręczył mi piekną czerwoną różę. Jeszce nikt mi nigdy w życiu nie podarował kwiatka. Byłam taka szczęsliwa, żena niego wtedy wpadłam. - To jak idziemy?
- A tak tak. Zabiore cie w jedno ciekawe miejsce. - Wziął mnie za ręke i podeszliśmy do jego czarnego samochodu. Wyglądął podobnie do porche ale nie byłam tego pewna. Wsiedliśmy do środka i ruszyliśmy. Przez całą drogę rozmawialismy o róznych sprawach. Wyznał mi, że jest w zananym zespole. Ale mnie to nie ruszyło. Przeciez wiedziałm kim on jest. Widac było, że się zdziwił gdy mu powiedziałm , że go znam i nie musi sie martwic o nic. Wiem jak się czują takie gwiazdy. Wszędzie są otoczeni przez paparazzich, każdy ich krok, ruch śledzą. Bałam się, że nas razem ze sobą przyłapią. Dojechaliśy na miejsce. Szkoda tak się super rozmawiało z Jamesem, może teraz się dopiero rozkręci wszystko. Jestem ciekawe gdzie mnie zabrał.
- To miejse gdzie cie zabiore nie jest specjalnie odosobnione od ludzi. Ale zapewniam cię, że spodoba ci się o miejsce.
- Niedługo się przekonamy.. Jestem bardzo ciekawa tego miejsca. - Ponownie chwycił mnie za rękę i poszłam za nim. Byliśmy chyba blisko, bo słyszałam jakby dźwieki z jakieś dyskoteki. Ale nie byłam tego pewna. Przechodziliśmy, przez óżne nieznane mi uliczi. Były one cudnie oświetlone. Poczułam znajomy zapach morza.
- Powoli sie zbliżamy na miejsce. Od dawan chciałem tu kogos zabrać, ale nigdy nie miałem na to czasu. Ty jestes pierwsza. - Zarumieniłam się. To ja byłam ta wyjątkową którą mnie zabrał. Myślałam, ze wcześniej zabierał tu Halston, ale widac sie pomyliłam. Doszlisy na miejsce. Była to mała dyskoteka na plazy. Uwielbiam tańczyć. Juz się zapowiadało świetne spotkanie. Znam dosyć dobrze to miejsce ale tutaj nigdy ie bywałam. Teraz mi sie zrobiło żal, bo zawsze unikałam tych miejsc.
- I jak podoba ci się?
- Tu jest pieknie. Te oświetlone miejsca, morze i ta dyskoteka. Jak dla mnie tu jest swietnie. - Zoabaczyłam, że James się do mnie uśmiecha. Widać, że on też to lubi. To niezwykłe przez pare minut w zasadzie godzin poznałam moim zdaniem idealnego faceta. Przystojny i uroczy, nie boi się wyzwań. Bo to jest wzwanie na pierwszą randkę wziąć dziewczyne na dyskotekę. Ale trafił w dziesiątkę. Mamy te same zainteresowania. To był chłopak idealny.
- Idziemy tańczyć? - Wyciągnał do mnie dłoń.
- Oczywiścię proszę pana – I śmiechnełam się wzajemnie i podałam mu ręke. Poszliśmy tańczyc. Bawiliśmy się jak małe dzieci. Smialiśmy się bez umiaru. A zwłaszcza kiedy puścili kaczuchy. Nie mogliśmy się powstzymac od niego. James robił takie kocie ruchu jakich niegdy nie widziałam. On był genialny. Usłyszeliśmy, że to już będzie ostania piosenka. Była już godzina 2 w nocy więc się nie dziwilismy. DJ puścił wolną piosenke. Uwieliam takie. James mnie złapał w tali a ja mu uwiesiłam ręce na szyi. Po pewnym czasie położyłam mu się na ramieniu i sie jeszcze bardziej do siebie zblizylisy.
- Alex, wiesz nigdy wcześniej nie poznałem takiej wspniałej dziewczyny jak ty. Jestes tą moją jedyna. - po tych słowach spojrzałam sie na niego. Znów spojrzałam sie w jego cudowne iczy. Poczułam jak nas do siebie zbliża. Nasze usta się powoli do siebie zbliżały i się pocałowaliśmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak się podobało. Mnie ogólnie się podobało. Ale końcówkę rozwaliłam :/ z góry przepraszam za błędy.  A jak tam w szkole u Was. Tak wiem szkoła.  Każdy chciałby mieć jeszcze wakacje. Na mnie dziś wszyscy Batman mówili. :) NWM dlaczego :) Zapraszam do komentowania. Następny rozdział juz w sobotę :*

                                                                                                       ~    Hendersonka  :***

sobota, 1 września 2012

Rozdział 3

Dzięki za 20 + Komentarzy i 800+ Wejść. Kocham Was!!  Z waszego głosowania wyszło, że bd dodawał notkę w sobote i w środe. Oczekujcie ich po godz 18 :) I  za to dodam wam filmik :)
http://www.youtube.com/watch?v=QMZYyZfgQnE


**************************************************************************************


Pod sterta dzieci leżał jakich chłopak. Widać zasnął podczas opalania i dzieciaki to wykorzystały. Wygoniłam je i spojrzałam na tego biedaka. Był cały w piasku i bitej smietanie! Wygladał jak święty mikołaj w połączeniu z rudolfem czerwononosym bo na jego nosie leżał wielki czerwony krab. Śmiałam się, ze on tego nie czuł,jeszcze nie widziałam kogos takiegór który ma tak bardzo głęboki sen. Nie mogłam sie powstzymać ze smiechu i zrobiłam mu zdjęcie. Jej wyglądał śmiesznie i uroczo. Zdjęłam tego nieszczęsnego kraba z jego twarzy i zanioslam go w bezpieczne miejsce. Podeszłam do niego i pomyslałam "może go obudzić" Hmm dobry pomysł ale jak? Uderzyć go w policzek, wydrzec się w niebogłosy czy po prostu oblać go wodą. Bylo tyle sposobów. Ale jakby sie tak zastanowić jak go walne będę miała reke w smietanie, jak na niego krzykne to cała plaza sie na mnie spojrzy i się upokorze to została woda. Pożyczyłam od jednej dziewczynki wiaderko i nabrałam wody. Wróciłam się, ustałam naprzeciwko niego i myslałam czy go oblać czy odpuścic. Pewnie sie obrazi na mnie lub krzyknie bo woda na pewno jest zimna. Ale i tak to będzie na pewno śmieszne. Raz się zyje. Podniosłam wiaderko do góry i wylałam na niego wode. Chłopak tak sie wystraszłył, że krzyknął wstał rozejrzał się dookoła i sie przewrócił na kocyk. Haha większej ciapy w zyciu nie widziałam.
- Hej nic ci nie jest? - Spojżałam się na niego. Nadal się śmiałam ale też było mi głupio ze go oblałam.
- Nie nic. To ty mnie obudziłas?
- Tak. Przepraszam, ale musiałam.
- Dlaczego jestem cały w pisaku i bitej śmietanie? Wiesz? - Spojzał się na mnie jakbym ja mu to zrobiła. A ja sie uprzejme usmiechnęłam do niego a on mi odwzajemnił.
- Wiem. Przysnełeś sobie i grupka dzieciaków zrobilła z ciebie klauna. A ja to zobaczyłam i je wygoniłam, a dalej to mozesz się domyślić. - Zaczął się smiać, wstał i poszedł do wody żeby sie wymyć z piasku i smietany. Gdy już wrócił zobaczyłam, że ma brazowe oczy, uroczy usmiech i jasno-brązowe włosy. Był idealny. Poczułam cos w brzuchu. Chyba się nim zauroczyłam. Miałam wrażenie że skąds go znam i to nawet bardzo dobrze.
-O matko było tak fajnie sucho i musiałem sie znów zmoczyć. Trudno. Dzieki, że mnie obudzilaś inaczej moi koledzy by mnie wyśmiali zrobiliby pełno zdjeć a na koniec wrzuciliby mnie do wody. - Zaczęlismy się smiać.
- A tak w ogóle jestem Alex.
- Bardzo ładne imię jak jego właścicielka. Ja jestem James. - Nie wierzyłam czy to był ten James o którym myslę. Nie to byłoby spełnienie moich marzeń. Ale nie na pewno to nie był on.
- Wiesz Alex, może sie dzis spotkamy i ci sie odwdzięcze, że mnie uratowałaś od kompletnej kompromitacji. - nie wierzyłam własnym uszom. Całe wakacje czekałam aż poznam jakiegoś chłopaka a tu nagle dzieki mojej przechadzce i zabawie dzieci poznałam jego. I w dodatku mnie zaprosił. To było piekne.
- Jasne z chęcią się z Toba spotkam ale gdzie i kiedy?
- Może dziś o 20 przy budce z lodami co ty na to? - Na całe szczęśnie nigdzie się nie wybierałam. Nareszcie ide na jakąś randkę super!
- Ok. Będę na pewno. A teraz musze uciekać pa, dozobaczenia James.
-Pa. Będę czekał.

                                                           *** z pkt widz Jamesa ***

To było niesamowite. W ciagu 10 min poznałem fajna dziewczynę i umówiłem sie z nią. Chłopaki mi nie uwierzą. Ta urocza blondynka z niebieskimi oczami i miłym uśmiechem była już moja. Mam nadzieję, że coś z tego spotkania wyniknie. Czuje jakbym dostał w serce strzałą amora. Położyłem się spowrotem wy sie wysuczyć. Lecz nie mogłem nawet sie połozyć bo ciagle mi serce biło jak szalone.
- James! Co ty taki mokry co? Bez nas poszłeś się kapać? No wiesz? - Logan i Kendall byli wyraźnie na mnie wkurzeni. Ale Logie był jakis taki usmiechnięty jak nigdy. Cos musiało sie stać.
- Logan a co ty taki uśmiechniety jestes co? Preskrobałeś cos bo ostatnio tak sie zachowywałes jak na planie rozwaliłeś nasza zjeżdzalnie.
- Tak pamietam, ale to ona sie rozwaliła a nie ja ją. Ja naprawdę sie uśmiecham widac to? -Po tych słowach dostał rumieńcy, to było podejżane.
- Oj Logan poznał fajna dziewczynę jak gralismy w badmintona. Ztaranował ja i sie z nią na dzis umówił. Więc od tej pory nie mogłem z nim grać bo cały czas mi odpływał i wrócilismy. - O nareszcie sie nasz misiek doczekał dziewczyny. Juz myslelismy, ze nigdy nie znajdzie jakieś panny, miał jedna jakieś 2 mies temu ale ją żucił bo leciała tylko na jego sławę i kasę.
- A ty co taki w skowronkach co? Nie tylko mi nie mów, że ty też poznałes tu jakąs dziewczyne. - Kendall spojżał się na mnie z niedowierzaniem a ja strzeliłem buraka.
- Wiesz w zasasadzie nie nie poznałem... no dobra poznałem. - Logan dziewnie się na mnie zaczął patrzec.
- Co ty tak się na mnie parzysz jakbyś ducha zobaczył.
- Nie no nie zobaczyłem. Ty mówisz to na serio? Przecież niedawno zerwałeś z tą całą Halston i już masz nową no nieźle. Jest i pocieszenie ta plaża jest dziś dla nas jakaś magiczna no może nie dla Kendalla. - Spojrzeliśmy się na niego a on posmutniał.
- Nie martw znajdziesz sobie jescze dziewczyne zobaczysz. Jakaś na pewno się znajdzie.
- E tam kto sie ze mna umówi. Wy macie szczęście a ja nie mam jestem z natury pechowcem.- zrobiło mi się smutno. Kendall miał ostatnio dziewczyne w ostatniej klasie Liceum od tamtej pory poszukuje tej jedynej. Moze czas abyśmy sie zaczęli zbierać bo juz dochodzi powoli 18 a mam spotkanie z Alex, a logan z tą dziewczyną, trzeba sie wyszykować i pomyslec gdzie by tu je zabrać.
- To co zbieramy się i jedziemy do domu?
- Tak bo już mi się tu troche zaczyna nudzić. - Kendall odpowedział z niechecią i smutkiem. Strasznie było mi go szkoda.
Po paru minutach bylismy już złożeni i pojechalismy do siebie.

                                                       *** z pkt widz Klary ***


Co to było? Poszłam po lody i sie omówiłam z super chłopakiem. I nawet to moze być ten Logan z Big Time Rush. Nie wierzylam. Alex mi nie uwierzy. Poszłam po drugie lody bo tamte wuladowały na buzi Logana. Jak wracał rozmyslałam gdzie on mnie może zabrać. Miejse przeprosinowe, fanie to ujął. Dzis była noc spadających gwiazd, więc może to bedzie spotkanie pod gołym niebem. Ale to by było romantyczne. Tylko w co sie ubrać? To mnie zastanawia. Doszlam już do naszego miejsca. Zobaczyłam, że Alex juz też idzie a raczej biegnie. Zauwazyłam coś w niej innego. Była jakaś taka napełniona radością. Cieszyło mnie to, ale dlaczego ona tak się cieszyla, z tego że przyniosła lody? Nie chyba nie.
- No nareszcie masz te lody – Alex wzieła ode mnie wafelek i zaczeła go jeść i sie do niego usmiechać. Dziwne jak na nią.
- Alex a co ty taka jesteś radosna? - Oderwała sie od loda i pusciła mi oczko.
- Klara nie uwierzysz poznałam chłopaka na plazy, mówię ci strasznie podobny do Jamesa i mam nawet wrażenie, ze to on. Zaprosił mnie na randkę! - Usmiechnęlam sie szeroko do niej.Widać nie tylko ja miałam dziś przygodę z chłopakiem.
- A ty też cos przede mna ukrywasz Klara co sie stało po drodze? - Zarumieniałam sie. Poczułam, że moje policzki robią sie gorące jak piekarnik. Moje serce zaczeło szybciej bić i myslałam, że mi wyskoczy. Na sama mysl o nim przepełniało mnie szczęście.
- No to ja tez poznałam chłopaka. - Powiedziałam to ledwo co.
- Super! Jak ma na imię?
- Logan i tak jak ty też myśle że to ten Logan. Zaprosił mnie na randke tak jak ciebie James.
- O, jak to oni może bedziemy miałay podwójną randke – Zaczelysmy sie smiac. To był prawdopodobnie nasz najlepszy dzień tych wakacji. Zaczełyśmy się zbierać, bo trzba się wyszykowac. Zebrałyśmy sie po 10 min. I ruszyłyśmy do samochodu. Trochę nam zajęło jego szukanie, bo parking jest wielki i był cały zastawiony. Juz się zaczęłysmy denrwować, ale nareszcie go wypatrzyłysmy. Wsiadłyśmy do niego i ruszyłysmy. Po drodze rozmawaiłysmy jak ich poznałyśmy. Te historie były jakies wyjęte z konekstu. Myślałam, ze poznam jakiegoś chłopaka np jak bedzie mnie ratował przed jakimś złodziejem, ale nie spodziewalam sie takiego zwrotu akcji. Dojechałysmy do domu i biegem wskoczyłysmy do swoich pokoi by sie wyszykować na randki. Krzątałysmy się jak opetane. Jedna od drugiej cos pozyczala. Miałyśmy juz tylko 30 min do wyjścia. Ostatnie poprawki i jesteśmy gotowe. Ja ubrałam sie w bezowa sukienkę i kremowe baleriny, a Alex pomarańczową sukienkę i czarne baleriny. Wyszłysmy z domu i po 10min byłysmy juz na miejscu. Miałyśmy jeszcze 20 min do spotkania sie znimi. Nie mogłysmy wytrzymac tego napięcia i co chwila piszczałyśmy i sie smiałyśmy a najbardziej byłyśmy ciekawe gdzie nas zabiorą.
- Powodzenia, niech coś z tego wam wyjdzie!
- Nawzajem!
- Pożegnałysmy sie i poszłyśmy w umówione miejsca. Doszłam w to miejsce gdzie Logan na mnie wpadł. Fajne wspomnienie. Zobaczyłam w oddlai jakiegoś chłopaka to był Logie. Był ubrany w bezowe spodnie, czarna bluzke i kremową kurtkę. Ale się dobralismy kolorami. Przyspieszył jak mnie zobaczyl, pewnie pomyslał, ze sie spóźnił. On jest taki słodki. Nie znałam go dobrze ale taki sie wydawał.
- Cześć Klara. Chyba sie nie spóźniłem. To troche tak nie wypada sie spóźnić na spotkanie z Tobą. - Pierwsze jego słowa dzisiejszego wieczoru a ja już sie czuję jakbym była wyjątkowa.
- Cześć Logan. Nie spóźniłeś się ja po prostu za wczesnie przyszłam to jak gdzie idziemy? - Logan sie do mnie uśmiechnął, zobaczyłam, że był troszkę nieśmiały bo sie zarumienił.
- Chodź za mną. - Wział mnie za rękę i prowadził przez miasto. Rozmawialiśmy ze soba przez całą drogę jakbyśmy się znali od lat. Śmialiśmy sie przez cały czas. Czułam że on jest chłopakiem moich marzeń. Szliśmy jakbyśmy byli parą nawet pare razy zatoneliśmy w swoich oczach i o mało co sie nie pocałowalismy. No cóż bywa może jeszcze tego wieczoru to zrobimy. Doszlismy do fontanny przypominającej łabędzia. Znałam dobrze to miejsce niedaleko za nią była bardzo urocza kawiarenka. Pewnie mnie tam zabierze.
- Klara ta niespodzianka jest specjalnie dla ciebie nikt tam jeszcze nie był oprócz moich kolegow. Moge ci załozyc opaskę na oczy? - O matko jakie to romantyczne. Mam nadzieję że nie chce mnie gdzies zostawic w jakims lesie czy cos.
- Dobrze mozesz mi zakryć oczy. - Podszedł za mnie i lekko zawiazał opaske na oczy, poczulał na moich policzkach jego delikatne dłonie. On jest naprawde uroczy.
- Teraz mocno się mnie trzymaj. Nie bój sie nic ci nie zrobię. Zaufaj mi. - Mówił tak przekonywujaco i uwodzaco, ze mu uległam. Zgodziłam sie. Czułam zapach lasu, droga była nie równa czułam pod nogami patyki i kamienie. Domyslłam się że idziemy po jakiejś drużce w lesie. Nagle się zatrzymaliśmy. Byłam cała przepełniona różnymi emocjami a zwłaszcza ciekawościagdzie mnie zabrał.
- Jesteś gotowa? - Poczułam jak Logan rozwiązuje mi opaskę. Powoli ją odsuwał. Otworzyłam natychmiast oczy i ....

****************************************************************************************
Jak się rozpisze to nie ma zmiłuj  :) Znów musiałam przepołowić ten rozdział na 2 części. Piszcie w komentarzach jak wam się podobał. Buziaki :* Hendersonka