niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 7 - Życie to nie pigułka, którą można połknąć.

***z pkt.widz. Laury***

- Louis! Czemu tak zdębiałeś co? - Stał i nic nie robił, troszkę sie zmartwiłam.
- Ej poważnie pytam co tak stoisz? - Tak, zanim mi on coś konkretnego powie, to sama wszystko prędzej załatwie. Westchnęłam poprawiłam bluzkę i spodnie, i podeszłam do drzwi.
- No co tam zobaczyłeś hę? O matko! No wiesz co?! - W drzwiach stała klara, która była cała mokra w rozdartych ubraniach, szczeście, ze wszystko co trzeba to zakrywało. 
- Wchodź do srodka dzieciaku, Lou, a ty idź napij sie jakiejs kawy i ocknij się, bo spisz! 
- Hę? Cos mówiłaś do mnie?
- Tak! Idź napis sie kawy - No co za człowiek, z nim się nie da zyć... Mówisz a on nadal stoi i udaje głuchego.Że ja z nim wytrzymuje. Mam jakąś niebiańską cierpliwosć. Ale i tak kocham tego goscia. Zamknełam drzwi, przetarłam ozy, i pomogłam otrząsnąć się Klarze. Biedna cała przemoczona, i smutna.
- Klara, biedaku, chodź na góre, przebierz sie i wszytsko mi opowiedz. - Biedna.. jest tak załamana smiercia Carlosa, w końcu to moja siostra, nie mogę być teraz wobec niej obojętna.
- AAAaaaaaaaAAAAAAAAA! - Skad te krzyki, a tak z kuchni.. 
- Louis! cos odwalił!
- Nic! - Nic, to u niego znaczy ze coś zbroił, czy ja w tym domu jestem jedyna normalna? Dwa dzieciaki.. znaczy jeden.. dorosły.. 
- Dzieciaku?! No jak ty to zrobiłeś co? - Geniusz rozlał całą wodę z czajnika na stół i... sufit! No, on tylko do brojenia chyba sie urodził..
- laura no sory.. nie wkurzaj sie cioom *-* - taaa.. chciałby, i jeszcze te słodkie oczka psiaka.. niee one nie działają na mnie.
- Dobra okej.. ale ty sprzątasz, tylko powiedz jak? jakim sposobem co? Nie,,, nawet wyobrazić sobie tego nie moge! - Aby zalac sufit? No geniusz..
- Znaczy wiesz.. no słuchaj to było heh, nie chcący, no zrozum, zobaczyłem mysz.
- Czekaj czekaj Stop, zobaczyłeś mysz i się wystraszyłes? Serio?
- Wiesz, co? nie, weszła by do czajnika i chciałem ją chwycic a ta mnie ugryzła i no.. wylałem wode na sufit, z bólu. - Tak sobie myśle, z kim sie zadaje.. ja nie mogę.. zwykła mysz...
- Dobra opatrz sobie, tam na górze masz apteczkę i posprzataj ciołku haha - No ja z nim nie wytrzymuje. Dobra pójdę do Klary, bo ona chyba bardzije mnie potrzebuje niż od rozwalonego goscia xD Przeciągnęłam się i poszłam na górę. Tak mi sie nie chce wchodzić po schodach, jestem za leniwa...
- Klara? Ej misiu wszystko dobrze? Klara! - Zapukałam ostroznie do drzwi, i cieplutko mówiłam, mam nadzieję, ze otworzy. Ale coś mi tu nie pasuje...
- Klara, siostra, otwórz! - Otworzyłam drzwi, ale jej w środku nie było, ale za to usłyszałam cieknący kran z łazienki, szybko do niej pobiegłam, i nie, nie wiem co mam powiedzieć..
- DZIEWCZYNO?! Cos ty odwaliła? Ej wstań matko, boska, odłóż to cholerstwo, czekaj zaraz ci dam bandaż. - jejku nie wiedziałam ze jest tak źle, gdy weszłam, Klara siedziała pod umywalką, w kroplach krwi, tabletkami nasennymi a co najgorsze z żyletkami. Nie no.. ale jak, czemu chciała popełnić samobójstwo.. nie, to nie moja Klara. Wzięłam ją za ramię i zaprowadziłam do jej pokoju. Cięzko było, ale udało się.
- Czemu mi pomagasz? po co ty to robisz? - Klara ledwo co się mnie już pytała, widziałam ze oczy zaczynają się jej zamykać. Wziełam kilka poduszek i zrobiłam z nich oparcie,
- Klara słyszysz mnie nie zasypiaj, to najgorsze co mozesz w tej chwili zrobić błagam cię! - Zaczęłam płakać, i sie denerwować, z Klarą było coraz gorzej, co tu robić.. o matko.. Zostawiłam ją na chwile samą i pobiegłam na dół.
- Louis dzwoń szybko po karetkę!
-  Co? Co ty do mnie mówisz? - Ten to zawsze pomocny, zapłakana i w pośpiechu złapałam swój telefon który był na szafce i zadzwoniłam po pogotowie. Louis patrzyl sie na mnie z niedowierzaniem i pobiegł szybko na góre. Karetka miała przyjechać za 10 minut, a my w tym czasie mamy jej nie pozwolic zasnać. Wbiegłam szybko na górę, a Louis zaczał ją szturchać.
-Louis! przestań będzie jeszcze gorzej! Przynieś zimny okład! - Chociaż raz zrozumiał i szybko pobiegł do kuchni.
- Klara, kochanie, wszytsko będzie dobrze, tylko błagam cie nie zasypiaj, rozumiesz? - Pokiwała leciutko głową, jest na skraju wykończenia. Dlaczego, wzięła te głupie pigułki i się pocięła.. matka mnie zabije, ze do tego dopusciłam. Lou przybiegł z mokrym ręcznikiem, szybko połorzyłam jej to na czole, by się chociaż troszkę orzeźwiła.
- Louis, dobrze sie spisałeś - Spojrzał sie na mnie i ze slodkim spojrzeniem lekko się do mnie uśmiechnął. Co z tego ze sie uśmiechnał, gdy spojrzałam na Klare ona nie oddychała!
- Kalra! OTWÓRZ OCZY BŁAGAM NO KLARA! - Wpadłam w szał, Louis podszeł do drwzi  bo przyjechała karetka. Szybko wbiegli na górę.
- Uratujcie moją siostrę błagam! - Wszystko działo się w jak zwolnionym tempie, ja zaczęłam się motać a Louis mnie trzymał, aby tylko nie poleciała z uściskiem i błaganiem o pomoc do lekarzy. W tym samym czasie oni ją wieźli do szpitala.
- Louis chodź jedziemy do szpitala! Błagam cię!
- Dobra, ale się ogarnij! Będzie wszytsko dobrze. Złap mnie za rękę i chodź! - Wsiedliśmy z lekarzami do karetki, gdzie przez całą drogę robili jej reanimację, a ja trzymałam ją za rękę. Gdy dojechalismy na miejsce, szybko zawieźli ją na ostry dyżur. A nas pozostawili w oczekiwaniu na informacje. 

                                  *** z pkt. widz. Louisa***

Co się tu właśnie stało! Klara zaraz możliwe ze umrze a ja stoje inic nie robię. Juz nie mogę pattrzec jak Laura chodzi, płacze, i użala sie że to jej wina. nie, to jest za dużo jak dla mnie. Ale dlaczego? Laura t dobra siostra, czemu.. to pewnie wina śmierci Carlosa, nie potrafiła tego znieść. Albo nasza wina..że pozwoliliśmy jej się z nim "zakolegować" ale nie, to głupie bo i tak by sie dowiedziała.. w końcu jest rusherką. Usiadłem na korytarzu przy jednych z drzwiach i patrzyłem naLaure.
- Nie no, aale przecież to moja wina.. LOUS prawda? Gdybym nie pozwoliła jej pójsc na tą plaże niec by sie nie stało!
-A skąd y wiesz ze to na plaży sie wydarzyło? A moze gdzie indziej? - Spojrzała sie na mnie, zrobiła wielkie oczy i dalej zaczęła wariować. Wstałem, złapałem ją za ramiona i starałem sie ją uspokoic, ale to nic nie dawało... już nie wiem.. ciagle się wyrywa..Już nie mogąc patrzeć na jej bół, złapałem ją za ręke, przyciągnąłem do siebie i ją pocałowałem. Tak, nie wierzę, ze to zrobiłem, ale jednak. To było inne niż wszystkie.. takie, magiczne. gdy sie odsunęliśmy Laura na mnie spojrzała już zupełnie innym wzrokiem.
- e...em dziękuje. a no ten.. uspokojenie heh.. - Gdy to powiedziała zrobiła sie taka skromna i słodka jak i gdy, ale udało mi się ją uspokoić, chociaż normalnie usiadła i zaczęła czekać. Po kilku minutach podszedł do nas lekarz.
- Ty jesteś jej siostrą prawda?  - Laura wstała i pokiwała głową.
- Nie musisz sie martwić, w smą porę przyjechaliśmy, co prawda, jest w bardzo ciężkim stanie, bo zazyła bardzo silne pigłułki, ale miejmy nadzieję ze szybko z tego wyjdzie. Leży w pokoju 14. .  - Doktor odszedł, Laura na mnie spojrzała, wzięła mnie za rękę i pobieglimy szukać pokoju 14. Biegaliśmy po całym szpitalu, az wreszcie znaleźliśmy.. pokój nr 14, drugie piętro.. a my szukaliśmy na parterze, geniusze. Laura podeszła do okna i połorzyła na nie ręce. Nie mogliśmy wejsc była pod obserwacją lekarzy, Złapałem ją za ramie i ciepło się uśmiechnąłem.
- Wszystko bedzie dobrze, zobaczysz.
- Wiem, obyś miał rację. Spuściła głowę w dół i przytuliła się do mnie mocno z wielkim płaczem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A nie spodziewaliście się pewnie takiego zwrotu akcji co? MAM WAS ;3

Co prawda, rozdział miał sie pojawić w sobotę, a że były problemy z blogspotem, usunęło mi cały rozdział i musiałam go pisać od początku.

Do sobotki kochani :*


poniedziałek, 17 lutego 2014

ROZDZIAŁ 6 - "Wszytsko się zmienia"

*PREVIAMENTE*

Laura, roztrzepana młoda dziennikarka, nielubiąca gwiazdek Hollywood przeprowadza się na osiedle, gdzie spotyka przypadkowo gwiazdkę z zespołu Big Time Rush - Carlosa Penę. Od początku stwarzają miłą i przyjazną sąsiedzka atmosferę. Pewnego dnia, Carlos pomaga Laurze w przywiezieniu jej siostry - Klary która jest rusherką. Po krótkim czasie Klara zgadza sie za Laure przygarnąć psa i kota Carlosa na czas jego wyjazdu do Paryża w sprawach służbowych. Jednak, gdy następnego dnia słuchają wiadomości, dowiadują sie, ze Carlos miał wypadek, niedowierzająca Klara próbuje uspokoić rozpaczającą Laure i jej przyjaciela Louisa, jednak po kilku dniach, dochodzą niepokojące wieści o śmierci Peny. Dziewczyny kupują różę i kładą ją na schodach domu Carlosa...

*ROZDZIAŁ 6* -  "Wszystko się zmienia..."

*** z pkt. widz. Klary ***

Zamyślona w sprawach które się ostatnimi dniami wydarzyły, odeszłam od domu Carlosa. Nie mogłam spokojnie odejść spod jego domu. Z każdym krokiem, czułam coraz większy odstęp między mną a .. nim. Cała przepełniona płaczem, żalem i bólem po stracie idola z całą mokrą, zapłakaną bluzką przytuliłam sie do Louisa, który zaczął mnie głaskać po głowie mówiąc "Wszystko będzie dobrze", mimo, ze ja wiedziałam, co teraz będzie się działo. Rozpad zespołu lub szukanie zastępcy dla Carlosa co jest niedorzeczne, potem wielka depresja rushers, która może doprowadzić do samobójstw a wytwórnie do bankructwa. Co najgorsze chłopaki, mimo, że będą próbować swoich sił w solowych karierach, nie dadzą rady pogodzić się z tym, co się wydarzyło, co może przekreślić ich karierę. Tyle złych myśli mi przychodzi na myśl, żadnej dobrej. Louis złapał mnie za ramię trochę odsunął od siebie.
- Mała wszystko w porządku? Nie płacz, każdy kiedyś musi odejść. - z Uśmiechem na twarzy spojrzał się na mnie jak dobry ojciec który martwi się o swoje dzieci.
- Teraz już nic nie będzie w porządku, wszystko się zmieni, całe moje życie, ich życie, a co dopiero mam mówić o jego braciach i rodzinie. To jest Lou straszna starta której ty nie zrozumiesz! - Odepchnęłam go i pobiegłam przed siebie z wodospadem łez.Nie spoglądałam się w tył, nie chciałam wiedzieć co Laura i Lou robią, chciałam być sama, wypłakać sie w jakimś miejscu, uspokoić swoje myśli, a co najwazniejsze, zacząć myśleć co będzie dalej. Gdy dobiegłam do plaży, rozpuściłam włosy, wzięłam buty w ręcej i z wiatrem i stopami w morzu zaczęłam iść sobie spacerkiem, z płaczem, przygnębieniem i rozmyślaniem o dalszych losach..

***z pkt. widz. Laury***

Biedna Klara, co ona musi teraz przezywać. Przecież wspierała nas w całym tym okresie, sądząc, że to nie prawda, i nagle ta śmierć ją załamała. Moze się zbyt przejęła, ale i tak ją rozumiem, sama nie dopuszczam sobie do myśli ze facet, gwiazdeczką LA która nawet polubiłam zostawiła i mnie swoje zwierzeta! A tak, no i jeszcze ze zginął co jest jeszcze gorsze.. Ciekawa jestem gdzie ona pobiegła.
- Lou! Wiesz gdzie Klara pobiegła? - Louis spojrzał na mnie smutnym wzrokiem
- Wiesz, nie, ale jest strasznie przygnębiona. Nie wazne co jej powiesz, ona będzie widziala same minusy tej sytuacji. Nie potrafi sie z tym pogodzić.
- No wiem rozumiem, ale nie dziwi cię fakt, ze ona cigle nas uświadamiała ze to nie prawda bo to, bo tamto a teraz nagle uwierzyła?
- W sumie.. to jest dziwne,... moze z czasem się wyjaśni. Chodź do domu, wypijmy kawe i zobaczmy, moze będą jeszcze jakieś nowe informacje.
- No zgoda.... - Lou wziął mnie za rękę, a ja położyłam mu na ramieniu swoją głowę i poszliśmy do mieszkania.Po drodze przypomniało mi się, ze mam klucze do jego auta które miałam odebrać gdy on dojedzie na lotnisko. przebraliśmy się, wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy 5 kilometrów na lotnisko gdzie odebraliśmy samochód. No chociaż, nie musieliśmy już pedałować. Wsiedliśmy, i poczuliśmy się dziwnie,
- Nie wiem jak ty, ale ja się czuje jakby Los tutaj był.. przy tej kierownicy.. NIE JA TAK NIE MOGĘ! siadaj za kierownicą, ja tui spanikuję! Louis! weź no! - Chciałam jechać, ale sama myśl, o tym, ze jeszcze tydzień temu on tutaj siedział mnie wstrząsała.
- No ale... no... dobra! Ale jak w cos walne to bedzie twoja wina! Wiesz ze ja po mieście wole rowerem jeździć niż samochodem. - Tak to prawda.. facet a boi  się jeździć po ulicach LA.. taa mój bohater ... gdy byliśmy w drodze, znalazłam w jego schowku jego płyty.. jego.. nie zespołu... Co nas zdziwiło.. Wzięłam je do ręki, aby wziać je do domu i przesłuchać.

Po 5 minutach byliśmy na miejscu i wparowaliśmy do domu jak burza, aby jak najszybciej przesłuchać piosenek. 
- NO  puszczaj wreszcie! No daalej! 
- Kurde Louis spokojnie, bo jeszcze zepsuje, a nie wiadomo czy to nie jest jedyna kopia no! 
- No dobra ... ale no weź szybciej! - Ten gosć czasem mnie irytuje. Gdy załączyłam płyte, usłyszeliśmy fantastyczne piosenki po hiszpańsku i angielsku w wersji electro - pop. Każda następna piosenka była coraz lepsza, i bardziej precyzyjna..
- Ej Lou słuchaj, jak Los no umarł, moze wrzucimy do sieci jego kawałki, aby fani dowiedzieli sie, co robił przed.. no tym wypadkiem..
- Nie wiem czy to dobry pomysł.. bo potem jego rodzina.. fani.. wytwórnia.. nas pogą pozwać..
- Boisz sie tego? A jak te pisoenki okarzą się hitem? Przecież ty jesteś radiowcem, wiesz co będzie hitem!
- Masz racje wrzucaj.. hmm.. ELECTRICO! Tak to zrobi furorę.. i nazwijmy go PenaVega..
- Ej czemu PenaVega?
- Bo fajnie brzmi... oj wrzucaj! - Przyniosłam laptop i zaczęłam kopiować kolejne piosenki Carlosa..  Bylam tak bardzo podekscytowana, ale gdy już zaczęłam ładować je na stronkę przeszedł mnie dreszcz że robię to ze swojej pychy.. ale wiedziałam, ze ta piosenka będzie hitem. Już chciałam załadować ją, gdy Louis otworzył drzwi a tam...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak wiem, zę nie lubicie jak tak robię przerwy ;D

Od dziś OBIECUJĘ NA 100% w każdą sobote lub poniedziałek będa pojawiać się nowe rozdziały!

teraz już bloga nie bd zaniedbywała, :*

Ciekawa jestem waszych opinii ^^

Do napisania <3